Wymyk

2011
6,7 41 tys. ocen
6,7 10 1 40703
6,9 22 krytyków
Wymyk
powrót do forum filmu Wymyk

ścigamy się?

ocenił(a) film na 8

Świetny film. Zdecydowany, wyraźnie do czegoś dążący, trzymający w napięciu, wbijający w fotel. Bezbłędnie
poprowadzony aż do kluczowej sceny, sceny wypadku, która jest najmocniejszym momentem w tym obrazie i
jednocześnie odgraniczeniem między tym co było, a tym co nastanie. Po niej produkcja ta gwałtownie wytraca na
prędkości, wręcz się zatrzymuje, całkowicie wybija z rytmu. Zaczyna się jakby za bardzo kręcić wokół siebie, co po bardzo
energicznym wstępie jest dość męczące do oglądania, trudne do śledzenia. Wydaje się początkowo, że to pewna
słabość, że twórcom zabrakło siły do wytrwania w tak dobrej, błyskawicznej formie. Ale tak nie jest, bo obraz ten pasuje
do bohatera. Gdy rozpada się, bez uprzedzenia rozsypuje się jego życie, również i film zaczyna jakby dryfować, coraz
bardziej się rozmywać. Staje się zbiorem scen, obserwacji, błąkaniem się między kolejnymi sytuacjami. I ta prostota
jest tu jak najbardziej godna pochwały. "Wymyk" to obraz nieskomplikowany, który nie stara się na siłę utrudniać
zaistniałej sytuacji, nie wymyślając wyszukanych konsekwencji wynikających z przeszłej tragedii. To film, który nie
zmierza w żadnym utartym kierunku: nie zamienia się nagle w sensacyjne kino zemsty, nie staje się również na pokaz
dramatyczny. To niesamowicie ludzka wizja tego, co dzieje się później.

"Wymyk" to film nastawiony przede wszystkim na obserwowanie emocji, reakcji bohaterów. Od chwili wypadku
teoretycznie niewiele się w nim dzieje, niektórym przez to pewnie wyda się on też dlatego nudny, bo trzeba się w niego
zagłębić, wychwycić wszystkie te niesamowicie ważne, i fantastycznie zagrane spojrzenia, gesty, zdecydowanie
ważniejsze niż jakiekolwiek słowa. Rozmów nie ma w nim zbyt wiele, ale gdy się już rozpoczynają, potrafią uderzyć w
samo sedno, wręcz zaboleć. Jak chociażby bardzo krótka, ale niezwykle bolesna konwersacja bohatera z dziećmi, które
pytają co się wydarzyło, zadają niezwykle ciężkie pytanie o to, kto postąpił dobrze, o to kto wygrał. Pytanie, na które nie
pada żadna odpowiedź, bo nie sposób na nie odpowiedzieć, bo każdy wniosek jest zbyt bolesny i niepełny. Ale reżyser
mimo to powtarza je wielokrotnie. Zadaje pytanie bohaterom, zadaje je również i nam. Co my byśmy zrobili w takiej
sytuacji, w jakiej znaleźli się dwaj bracia? Czy odwracali głowy od bandy chuliganów, próbując nie zwracać na nich
uwagi, nie mieszać się w sytuację? Czy stanęlibyśmy w obronie zaczepianej w pociągu dziewczyny, jednocześnie
narażając siebie samych, ryzykując własne życie? Które wyjście jest tym właściwym, które należałoby wybrać?

Siła tego filmu tkwi przede wszystkim we wspaniałych występach aktorskich. To film fenomenalnie zagrany. Niezwykle
dobrze wyłapujący wszystko to, co dzieje się między słowami, w bardzo szybki, prosty ale efektowny sposób ukazujący
relacje jakie panują między bohaterami. Widać to w szczególności w scenie wspólnego obiadu całej rodziny, w której
prócz tego co bezpośrednio mówią bohaterowie, niezwykle wiele jest jeszcze tego wszystkiego co ukryte,
niewypowiedziane. Spojrzeń, gestów, postaw. Dzięki nim błyskawicznie ukazują się nam wszystkie zależności rodzinne,
skrywane kompleksy, utajone pretensje, spory, które co jakiś czas próbują się przebić na powierzchnię w drobnych
uszczypliwościach, niby niewinnych komentarzach. Widać w tej scenie wymagającą matkę braci, ojca, który faworyzuje
jednego z nich i samych braci, jednego spokojnego, drugiego bardziej narwanego, idącego na żywioł, choć wszystkie
proste podsumowania nie mają do nich zastosowania. Fenomenalnie wypada tu Robert Więckiewicz w roli jednego z
braci, który musi stoczyć wewnętrzną walkę z potwornymi wyrzutami sumienia. Genialny w każdym ruchu, w każdej
scenie, perfekcyjnie ukazujący ten wstyd, tę potworną bezsilność, ten ból zżerający bohatera od środka.

Przeżywający tę chwilę zawahania, ten niespodziewany moment skamienienia, którego nie potrafi później sobie
wytłumaczyć, impuls, którego zabrakło, a który wstąpił w jego brata. Zaskakujące jak potoczyła się sytuacja w pociągu,
zatrważające jak w mgnieniu oka wydarzyło się tak wiele. Jeden brat zareagował, drugi nie. Gwałtowność i rozwój tej
sytuacji jest wprost porażająca. To odgraniczenie tego co było, i tego co będzie, odbiera mowę, zatyka dech. Pozostaje
jedynie bezsilność wobec tego co się stało, potworne chęć cofnięcia czasu i zareagowania inaczej. Bo cokolwiek
bohater teraz by nie próbował zrobić, jakkolwiek się zachować, jest już za późno na działanie. Kluczowe sekundy minęły,
nie ma do nich powrotu. I z tą świadomością przyjdzie mu żyć. Z tym zawahaniem o którym dowiadują się inni, przez
które zaczynają go sądzić, oceniać, czego nie jest w stanie wytrzymać. Bo przyjęta przez bohatera postawa wydaje się
teoretycznie niezrozumiała, bo teoretycznie wiadomo co powinno się zrobić. Dopóki samu nie znajdzie się w takiej
krytycznej sytuacji. Strasznie gorzki to film, niesamowicie prawdziwy. Wciągający, interesujący, dający naprawdę wiele
do myślenia, mogący być początkiem niezwykle długich dyskusji. Bo na pewne sprawy nie ma prostych odpowiedzi. A
to rzadkość, którą warto doświadczyć, którą warto zobaczyć na własne oczy.

8/10