Czy tylko ja zauważyłem, że dobre polskie kino opiera się głównie na dość pesymistycznych dramatach? Zawsze gdy chcę obejrzeć film bez happy endu mogę bez problemu wziąć niemal każdy polski film i na 90% trafię na tak zarysowany schemat. Skąd to wynika? Weźmy taki "Wymyk". Skąd pomysł scenarzystów, żeby zakończyć go w ten sposób a nie np. wybudzeniem Jerzego i wspólnym budowanie firmy od podstaw? Nie chcę aby przeginać w stronę jaką mamy okazję oglądać w hollywoodzkich filmach akcji ale zaczynam nabierać przeświadczenia, że Polacy nie potrafią być szczęśliwi i odbija się to w ich filmach. A wy jak sądzicie?