Czegoś w nim brakuje. Ja bym to nazwał jajami. Alfred ciągle unikał ryzyka, najchętniej wszystko robiłby tak, aby uniknąć wszelkich problemów. Może i by się mu to udało, ale jego bezradność sprowadziła na niego to, co widać.
1. Faktycznie, wiele osób w takiej sytuacji, nawet by nie postraszyła gówniarzy bronią. Wszystko jednak ma granice, a patrzenie jak brat jest właśnie wyrzucany z jadącego pociągu chyba skłania się ku takiej granicy.
2. W końcu gość się przełamuje, ma tą broń, znajduje jednego z gówniarzy. I co dalej? Udowodnił winę, młody pójdzie pewnie do poprawczaka, albo do więzienia (raczej nie mieli 18 jeszcze). Brat nie żyje. Koniec filmu? Fakt, najzwyklejsza historia, tak kończy się 90% tego typu sytuacji. Tylko ta akcja od początku powoli się zbiera i ostatecznie film się kończy zanim coś konkretnego się wydarzy.
Przyznam się, spodziewałem się tradycyjnej sytuacji, gdzie gość w końcu się przełamuje, zemści się za brata i sam zniszczy swoje życie, ale ten film opowiada historię najzwyklejszego człowieka żyjącego gdzieś w szarym kącie. Gościa bez jaj.
Zmylił mnie tylko początek. Na początku miałem wrażenie, że jest gościem, który nie szanuje swojego życia, a reszta filmu temu zaprzeczała.
Jak na polski film, to nie jest zły, ale daleko mu jeszcze do perfekcji. 6/10