Dla mnie to nie film o tchórzostwie. Czasem dopada nas jakiś paraliż, wiemy, że mamy coś zorbić, ale mimo to tego nie czynimy. Fred właśnie nie rozumie dlaczego tak się stało, że mówiąc kolokwialnie staną jak wryty. Na początku wyrzuty sumenia nie dają mu spokoju, poźniej chcę jakby odkupić swoje winy. Przełomowym momentem jest scena w szkole kiedy puszcza film, kiedy przełamuje wstyd, poźniej opiekuje się bratem. Czy odkupił swoje winy, trudno powiedzieć. Na pewno zmierzył się z tym co uczynił, tym co go spotkało w jakiś sposób dorosnął, zmienił się, może pogodził się z samym sobą mino, że pozostał sam... To właśnie także jest bardzo przykrę, że nikt nie zapytał co on czuję, że on również przeżywa tragedie, że trudno mu żyć w poczuciu winy. Prawdopodobnie wynika to z narzuconych sterotypów, których była tu już mowa.
Nie nastawiałam się jakoś specjalnie na ten film, może dla tego jestem mile zaskoczona, naprwadę świetny.
Podczas seansu myślałem właśnie o tym o czym napisałaś. Każdy w swoich wyobrażeniach ma się za bohatera, ale nigdy - NIGDY nie wiemy jak zareagujemy na podobną sytuację, do czasu aż ona się wydarzy. A wtedy może nas ogarnąć paraliż, tak jak na filmie Freda. Tego nie jest w stanie nikt przewidzieć. Dlatego nie jestem za tym by całkowicie potępiać takich ludzi, jak to zrobili wszyscy znajomi i rodzina głównego bohatera. Jak ktoś już tu pisał, społeczeństwo karmi się etosem super-męskiego faceta, podsuwanym nam przez filmy, reklamy, gry. Potem od każdego mężczyzny oczekuje się określonego zachowania w danej sytuacji, co może prowadzić nieraz do tragedii. I nie chodzi tu o tłumaczenie zwyczajnego tchórzostwa, ale o próbę zrozumienia innej niż zwykle reakcji.
Ogólnie uważam "Wymyk" za bardzo dobry film, poruszający istotny temat. Bez upiększeń, bez sztuczności w postawach czy zachowaniach bohaterów. Brakowało mi jedynie mocniejszej końcówki, ale i tak na plus. Jestem mile zaskoczony.