Kto myśli, że to film o Fredzie niech się nie łudzi. To film o nas wszystkich, zwykłych polaczkach.
Więckiewicz typowy burak: szpan (pierwsza scena „wyścigu”), drobne życiowe kur.stwa (kupił żonie bez prawa jazdy, auto sportowe!), debilne zainteresowania (pistolety se zbiera), a w kościele w pierwszym rzędzie śpiewa itd.
Brat tylko trochę lepszy: pojechał do USA zarabiać a dzieci w dupie, fałszuje faktury żeby wymuszać decyzje na bratu (a więc szantaż!), za plecami Więckiewicza z ojcem podejmują decyzje o firmie. Ponadto obaj synkowie żmijowato walczą o względy matki przy obiedzie, Dziędziel po wylewie (chyba nie za dobroczynność?) ,a jego żona wie że synowa nie pasuje do rodziny (bo za dobra w domyśle).
Oto typowe relacje w tej dobrze radzącej sobie, polskiej wielopokoleniowej rodzinie. Tylko, że następuje moment konfrontacji z rzeczywistymi wartościami (czynnik losowy w tym przypadku chuligani) i całe gówno, które by nigdy nie wyszło i w którym kolejne pokolenie by wzrastało, ukazuje się światu.
Ja tylko żałuję pracowników tej firmy rodzinnej, że mają takich szefów, choć z drugiej strony byliby prawdopodobnie tacy sami na ich miejscu. Ot nasz rzeczywistość A.D. 2011, ale stadiony na Euro2012 będą na pewno.