Ani fabuła, ani gra aktorska, ani zdjęcie, ani montaż, ani muzyka nie jest wystarczającym
powodem dla tego żeby w ogóle ten film robić. Tym bardziej go oglądać.
Twórcy zabrali i zmarnowali 2h mojego życia wywołując do tego złość & zażenowanie.
Pokazywać ludziom coś takiego to dysrespekt i bezczelność.
yyyyy, a może jakies konkretne argumenty przeciwko tej produkcji? Póki co, ja widzę, że zmarnowałeś 4 linijki tekstu.
Mnie zachwyciła właśnie gra aktorska oraz prostota. Film nie był przesadzony ,pokazywał to ,co na prawdę mogło by mieć miejsce i dlatego wydaje mi się,że nie ma tu miejsca na zajmowanie się muzyką,jakakolwiek by ona nie była. Fabule również nic bym nie zarzuciła - to ,że film nie zaskoczył większości z nas od momentu wypadku pomaga skupić się na warstwie psychologicznej oraz relacjach,jakie zachodzą między ludźmi w takich sytuacjach. Byłam zachwycona ,gdy mogłam po prostu się patrzeć i widzieć emocje tak jak np w scenie odbywającej się w kościele.
Nie rozumiem- jak słaby? Jak o niczym? Przecież ten film bez użycia zbędnych słów pokazuje multum treści. Na czym wg was krytykujących polega jego słabość i nicość? Dla mnie to film o przemianie i odkupieniu, z początku wydawać by się mogło, że dla celu ratowania własnej godności, ale jak ratować szacunek podczas, gdy nie czuje się go względem samego siebie? I to mi właśnie pokazał Więckiewicz. Z pozoru nie zdający sobie sprawy z powagi sytuacji, myślący wyłącznie o uspokojeniu sumienia, odwróceniu uwagi od własnego tchórzostwa i bierności. On, wielki myśliwy, człowiek demolka, który rozstawia swoich pracowników po kątach, miłośnik adrenaliny, stał biernie i przyglądał się niegroźnej jakby mogło się wydawać sprzeczce, która przerodziła się w tragedię. Czy mamy prawo osądzać człowieka nie wiedząc, jak sami zachowalibyśmy się w identycznej sytuacji? Ilu z nas byłoby takim biernym, patrzącym z boku Alfredem? Ktoś napisał, że bohatera nie bolał fakt jego bezczynności, a utrata pozycji społecznej jaką zajmował. Z pewnością na początku tak to właśnie wyglądało. Z czasem jednak świadomość skutków własnej bierności dopadła i jego- faceta bez sentymentów. Przestało mu zależeć na opinii
innych, sam zaczął sobą gardzić (chociażby scena z matką:
-Jesteś taki sam, jak twój ojciec!
- Mylisz się, on jednak potrafił jakoś zrobić ci dwójkę dzieci...)
Tym samym udowadnia, że przestał czuć się mężczyzną, za jakiego się uważał. Pokazanie filmu w tak licznym gronie jak szkolna klasa również świadczy, że przestał bać się, jak zacznie być postrzegany przez innych. Myślę, że sam do siebie zaczął odczuwać wstręt i wstyd za to, jak mało odważnym człowiekiem się okazał. Dla mnie to metamorfoza. Gorzka, smutna, przerażająca, ale jednak. Stracił wszystko- żonę, rodziców, brata, przyjaciół, autorytet, ale przede wszystkim szacunek i wiarę w samego siebie. Tym samym, nie jest to film o niczym, ale o czymś tak wielkim i tak małym zarazem, że ciężko ubrać mi to w słowa. Dzięki!
Po prostu go nie zrozumiałeś, może trzeba było iść na Przygody Tintina to byś coś zajarzył.
A tak na marginesie "dysrespekt" - po jakiemu to?
gusta są różne. jeden może nie lubić twarzy Więckiewicza i nawet jak zagra wybitnie to będzie to 'zła gra aktorska'.
ale fakt - poza tym film sobą nic nie wnosi, noc nowego.
oprócz gry aktorskiej i ciekawego wątku obyczajowego (średnia firma, średnia klasa społeczna, typowo współcześnie polskie) oczywiście.
Fanów Trnasformersów prosimy o milczenie w tym watku, heh :)
Wymyk - film PRAWDIZWY grający na uczuciach i wzbudzający emocje - dla mnie to jest główny wyznacznik dobrego filmu. Świetny scenariusz i gra aktorska, oraz ukazanie ludzkiego, typowego w teraźniejszości egoizmu.
Transofrmersi, krytykując podawajcie konkrety, powiedzieć, że film był słaby, każdy potrafi.
Chodzi mi o głównego bohatera. Nawet rodzinna tragedia, jaką był wypadek brata (de facto, w którym część winy leżała po jego stronie) nie odwróciła jego uwagi od samego siebie. Bardziej liczyło się dla niego to, w jaki sposób postrzegają go inni, niż zdrowie brata. Egoizm tego Pana widzimy niemal przez cały czas, na początku - gdy kupuje żonie prezent-samochód (który tak naprawdę jest jego zabawką), i w dlaszych fragmentach filmu - sposób "wspólnego" zarządzania rodzinną firmą, stosunek do brata, jego dzieci, własnej żony, ojca, współpracowników... Człowiek z zatwardziałym sercem, tchórz, egoista. Wydaje mi się, że tego typu ludzi na świecie jest coraz więcej, o to w skrócie mi chodziło. Pozdrawiam
W ogóle nie dostrzegłem tego o czym piszesz w filmie.
Jako wskazówka dodam, że źle pojmujesz egoizm. W definicji egoizmu nie ma oceny moralnej. To częsty błąd.
Możliwe, że źle pojmuję definicję tego słowa, sprawdzę to.
Ale zupełnie nie rozumiem jak mogłeś nie dostrzec tych cechm bohatera, które wymieniłem :)
Chętnie zapoznam się z Twoją opinią na temat filmu i ze spostrzeżeniami odnośnie głównego bohatera.
Hmm... Do napisania recenzji wciąż nie mogę się zebrać, więc napiszę z biegu trochę: główny bohater cierpi bardzo mocno. On nikogo nie interesuje, zawsze był spychany za kogoś - w dzieciństwie, w pracy, na spotkaniu, i to niezależnie od tego co robił. Był zmęczony, widział bezsens działania, skończył walczyć - dlatego też wg mnie nie interweniował w pociągu. Doświadczenie mu mówiło, że jeśli coś zrobi, to znowu dostanie kopa w dupę zamiast choćby zwykłego "dziękuję". Gdy jego brat znalazł się w szpitalu, bał się jednego: że znowu powtórzy się historia z ojcem, którym się opiekował i nikt mu za to nie podziękował. Bał się również, że gdy brat wyzdrowieje wszystko będzie po staremu - i sam się do tego przyczyni. Podwójny konflikt moralny.
Tak w skrócie, mam wrażenie że nie napisałem za dużo, jednak nie wiem ci jeszcze dopisać za tę chwilę.