wyszłam (wyszliśmy) z sali kinowej i doszło do mnie, że nadal nie wiem: dlaczego 'wymyk'?
poproszę sensowne interpretacje.
też się nad tym zastanawiałam i - w debacie ze znajomą - doszłyśmy do wniosku, że:
wymyk - jak takie wywinięcie się, wyślizgnięcie, przejście - to taka metafora zmiany głównego bohatera. od pozera ścigającego się nową furą z pociągiem (i wystawiającego na próbę nerwy brata), kolesia który na pytanie "czego się boisz?" z hardym wyrazem twarzy mówi przez zaciśnięte zęby "niczego" po ogłuszonego własną słabością, aż w końcu uświadamiającego sobie ciężar wyrzutów sumienia i nieodwracalności decyzji, działań człowieka.
w filmie są co najmniej dwie parabole: pierwsza scena gdy bohater ściga się autem z pociągiem - a potem wydarzenia w pociągu, i druga, gdy bohater wraca po wypadku do firmy i uciekając przed żoną zaczyna ustawiać kartony, barykadować się, chować się za nimi - a w ostatniej scenie zaczyna rozładowywać, w jakimś sensie "rozbrajać" pudła przywiezione na zamówienie (które nota bene kawałek czasu musiały na to rozładowanie poczekać). i te sceny określają w subtelny sposób pewną przemianę bohatera, a może nie tyle przemianę co uświadomienie sobie przez niego że nie ma w nim tej pozersko deklarowanej siły i odwagi a wręcz przeciwnie - niemoc, słabość, wyrzuty sumienia.
reasumując - dla mnie tytułowy wymyk to właśnie to ciche, jakieś takie tajniackie prześlizgnięcie się, przejście - niepostrzeżenie - z jednego stanu w drugi, z jednego punktu widzenia (głównie siebie samego) do drugiego, z innej strony.
ot, tyle ode mnie :) chętnie poczytam inne opinie :)
Wymyk to też ćwiczenie gimnastyczne, bodaj na drążku. Tytuł dwuznaczny: stawić czemuś czoła/podołać czemuś/gimnastykować się lub wymknąć się/zrobić unik (jak wyżej). Całkiem udana gra słów, choć może można to jeszcze jakoś inaczej zinterpretować. Czekam na propozycje, choć nieskromnie przyznam, że moja brzmi mi wyczerpująco. Ale wstrętny mądrala ze mnie... :)
Jest jeszcze jedno znaczenie tego słowa: część mechaniczna zegarka (zwana też balansem). Nie zmienia to jednak wcześniejszych domysłów, ale za to uzupełnia je o aspekt czasu. W pociągu wszystko dzieje się bardzo szybko. Nie ma czasu na zastanawianie się, trzeba działać nim przeminie chwila i wszystko zmieni się tak, że nie będziemy już mogli nic na to poradzić. Pozostanie nam tylko poczucie winy i możliwość naprawiania zaniechania, ale przecież to już nie to samo, co postąpić właściwie tu i teraz. Zatem: nie wahaj się jak balans :)