Gra aktorska, do bani. Facetowi, któremu umiera żona, a drugi, któremu umiera ukochana córka,(jego tesć) jadąc na okazanie ciała wyglądają i rozmawiają jakby jechali na przymusową delegację z pracy.
Facet, któremu umiera, żona jedzie do jej domniemanego kochanka, którego obarcz o śmierć żony wygląda jakby raczej miał pretensje o zajete miejsce parkingowe a nie o to że tamten doprowadził do dramatu żony. Za chwilę po krótkiej walce w ogóle stają sie kumplami i działaja razem.
Pomieszkanie stylów, troche dramat, troche kryminał, troche czarna komedia, jedno przechodzi w drugie.
Kilka ujeć, kiedy widz musi przeczytać treść, smsa, kartki lucz czegos na ekranie komputera natomiast cięzko jest to przeczytac jak sie nie ma 65 cali na scianie.
Wątek utopienia domniemanego gwałciciela w zasadzie jakos nie skończony dla mnie jakis ni w pięć ni w dziesięć. Mazury jesienią mogłyby być pokazane jakoś "gęściej", w ogóle nie czuć tego klimatu.
Ogólnie nie ma dramatu ale po obsadzie o produkcji Canal+, liczyłem na taki mocny mroczny kryminał/thriller do którego będzie się wracać po latach a tu powstała taka "netflixówka" jednorazowa.