"Wysoka fala" to kolejny amerykański dramat oparty na prawdziwej historii.
Tym razem film opowiada o krótkim życiu Jaya Moriarity, surfera posiadającego wielką pasje
i bardzo konkretny cel - falę Mavericks, która odmieniła jego życie.. dosłownie i w przenośni.
Ale nie tylko o tym...
Film opowiada także o pasji, o chęci czerpania z życia pełnymi garściami, o nieograniczonym optymizmie, o wielkiej przyjaźni i miłości.. tej do kobiety, ojca, matki i tej do życia.
Pokazuje nam chłopaka, który dzięki swojej determinacji osiągnął tak wiele w tak krótkim czasie, chłopaka, który umiał żyć i umiał wykorzystać każdą chwile tego życia.
Film oczywiście jest wzniosły, może nawet momentami pompatyczny... chwyta za serce i wyciska na końcu łzy.
Ale chyba taki właśnie miał być. Miał upamiętnić krótkie życie Jaya, i to zrobił.
Dwa wielkie plusy dla filmu... pierwszy za zdjęcia i drugi za rolę Gerarda Butlera.
Zdjęcia i plenery w tym filmie są przepiękne.. Ci którzy kochają wodę tak jak ja, mogą właściwie tylko oglądać obraz i nic więcej :) Patrząc na niego od razu tęskni się za morzem i ma się wielką ochotę spróbować swoich sił na desce :)
Co do Gerarda Butlera, to przyznaję, iż nie byłam pewna czy będzie on przekonywujący w roli surfera, ale o dziwo jest.. dał radę i utwierdził mnie w przekonaniu, że jest aktorem o dość szerokiej palecie możliwości.
Film, z cyklu "prawdziwa historia" ściskająca za serce, ale także z cyklu "żyj z pasją, najlepiej jak umiesz" wart obejrzenia chociażby dla zdjęć i optymizmu, który pomimo wszystko mocno z niego bije.