Początek jakże znany, jakże typowy dla Hitchcocka: ktoś morduje człowieka, ucieka z miejsca zbrodni. Ale - i tu pierwsza niespodzianka - po chwili wiemy już, kto to zrobił, bowiem zabójca opowiada całe zajście księdzu Loganowi podczas spowiedzi.
I tak naprawdę dopiero w tym momencie zaczyna się właściwa akcja filmu i prawdziwy dramat księdza. Splot wydarzeń i dowody wskazują bowiem ojca Logana jako głównego podejrzanego, na dokładkę wzorem innych bohaterów Hitchocka, sam ksiądz robi wszystko, by tym podejrzanym być. Na dokładkę zobowiązany tajemnicą spowiedzi nie może się bronić, przez co popada w niełaskę, jest też narażony na szykany ze strony tłumu, który tylko czeka na takie okazje...
A więc mamy charakterystyczny dla mistrza suspensu schemat: niewinny człowiek oskarżony o zbrodnię, której nie popełnił.
Nie suspens i napięcie są tu jednak na pierwszym miejscu, ale dramat księdza Logana, jego niezłomność i moralna siła. Znakomitą kreację stworzył tu Montgomery Clift, który - wydawało by się - średnio pasuje do roli księdza. No i na dokładkę Karl Malden w roli metodycznego i bardzo dociekliwego inspektora.
Minusem mogą być jedynie retrospekcje, no ale takie są kobiety...
Typowy Hitchock, ale jednak nie do końca.