Craven mocno oberwał - oto dwa lepsze remake'i jego filmów: "Wzgórza mają oczy" i "Ostatni dom po lewej". No ale tu o tym pierwszym. Jest lepszy pod każdym względem - od scenariusza do aktorstwa. Wiernie się trzyma pierwowzoru tylko do pewnego momentu, potem następuje wiele zmian i rozwinięć. Można oskarżać twórców, że za wiele wyjawiają na samym początku, ale to szczegół. Niektóre sceny szokują (jak ta, w której właściciel stacji się zabija), a inne śmieszą, lub wyglądają idiotycznie (śmierć Boba, choć niemal identyczna, jak ta z pierwszej wersji). Niektóre motywy zaś wkurzają strasznie (jak scena modlitwy). Jednak kiedy oryginał się kończy, remake trwa i słusznie daje nadzieję, choć zakończenie (choć tu należy zaznaczyć, że kontynuacja oryginału mimo zamkniętego zakończenia i tak powstała) otwiera furtkę do następnej części.
Największe brawa jednak należą się Danowi Byrdowi za rolę Bobby'ego.