Film Alexandre Aja jest horrorem w stylu gore, a do tego remakiem filmu z 1977 r. zrobionego przez jednego z klasyków gatunku Wesa Cravena, który - nawiasem mówiąc - podobnie jak większość niegdysiejszych mistrzów horroru, takich jak Tobe Hooper, George A. Romero czy Dario Argento, kręci ostatnio straszną kaszanę. Nowe 'Wzgórza mają oczy' powstały z powodu lenistwa, chciwości i innych niewybaczalnych grzechów głównych hollywoodzkich producentów, którzy na fali dużej popularności remaków starszych horrorów, a zwłaszcza ostatniej 'Teksańskiej masakry piłą mechaniczną' postanowili się łatwo a do tego szybko wzbogacić, co im się zresztą udało, gdyż film Aja zdążył już niemało zarobić, a na przyszły rok zapowiedziana jest jego kontynuacja, także zresztą będąca remakiem. Remakiem sequela. Na przekór powszechnym oczekiwaniom i rozbudzonym a uzasadnionym nadziejom nowe 'Wzgórza mają oczy' nie wnoszą do swojego gatunku absolutnie niczego nowego, co najwyżej dorzucają od siebie parę ochłapów podziurawionego, poszatkowanego ewentualnie spalonego mięsa. W przeciwieństwie do tego ostatniego w filmie próżno szukać wyrazistych i zapadających w pamięć kreacji aktorskich, na miarę tych chociażby, które w oryginale stworzyli takie aktorskie osobowości jak niezapomniani: Susan Lanier, Robert Houston, czy mega-gwiazda Dee Wallace Stone. Mocno kuleje również psychologiczny rysunek postaci, zwłaszcza tych negatywnych, no i wreszcie podobnie jak w ostatniej 'Teksańskiej masakrze' zabrakło tu tego, co stanowi dziś jedną z najważniejszych zalet oryginałów, a więc fabuły, którą można było uznać (po dziesięciu latach od premiery, ale jednak) za metaforyczny obraz lęków amerykańskiego społeczeństwa, pojawiających się w skutek takich historycznych wydarzeń jak rewolucja seksualna, wojna w Wietnamie czy zamieszki na tle rasowym. Innym słowy, w sprawie wzrastającej hegemoni międzynarodowych korporacji, ptasiej grypy oraz wojny z terroryzmem, Alexandre Aja milczy.
7/10