Ogólnie nie jestem maniakiem tego typu kina.

Jednak wybierając się z kolegami na "The Hills Have Eyes" wiedziałem co mnie czeka - sieczka.
Starałem się więc pod tym kątem ocenić ten film. Nie szukałem w nim wyższych ambicji, drugiego dna, głębszych przesłań.

Film od początku trzyma w napięciu. Mimo że pustynne krajobrazy są jasne, to jednak odludzie wydaje się o wiele bardziej przerażające niż nie jedno mroczne miejsce. Wielki plus filmu to właśnie scenografia oraz charakteryzacja mutantów. Również bohaterowie zachowują się w miarę naturalnie, chociaż czasami dość głupio, ale to cecha wszystkich filmów tego typu.

Muzyka też świetnie buduje klimat, chwilami psychodeliczne dźwięki dość mocno wchodzą w głowę. Esencją samego filmu są oczywiście pojedynki w której udział ma keczup :D Te wypadają bardzo dobrze, jednak zastanawiające jest, że jeden z bohaterów mimo że pokiereszowany bardziej niż Jezus, to jednak dzielnie stoi na nogach aż do końca filmu.

Film ma tak wlaściwie dwie części. Pierwsza część opiera się na budowaniu odpowiedniego napięcia, poczucia zagrożenia, pewnego rodzaju zapowiedzi tego co stanie się w części drugiej. Sama druga część zaczyna się z mocnym uderzeniem ( przyczepa ) i nastrój nie zmienia tempa już do końca.

Dla fanów filmów straszących jest to wada, dla osób lubiących duzą ilość przemocy w filmach niewątpliwie zaleta.

Postanowiłem ocenić "Wzgórza..." na 8, ponieważ technicznie jest to film prawie idealny. Również aktorzy spisali się bardzo dobrze. Muzyka świetnie współgra z akcją co jest kolejnym plusem. Czego brakuje do dychy? Pewnego rodzaju świeżości. "The Hills Have Eyes" jest filmem na pewno bardzo dobrym, ale nie na tyle żeby dostać maksa.