Po licznych wychwalających opiniach i recenzjach przeróbki ,,Wzgórz..." nastawiłem się na ciekawe kino pełne solidnych wrażeń. Czy to się spełniło? Nie do końca. Ale o tym dalej.
Fabuła w stosunku do pierwowzoru wiele się nie różni. Mamy ten sam schemat i sytuację z paroma małymi zmianami oraz dodatkami.
Największym atutem nowej wersji jest to, że w stosunku do dzieła Cravena jest filmem głównie krajobrazowo upiększonym. Ładnie ukazana jest pustynia, skały, wzgórza, mamy parę interesujących zdjęć. Ale ja przynajmniej tajemniczy niepokojący nastrój jakoś znacznie bardziej
wyczuwałem w oryginale. Jednak cieszy fakt, że mimo sceneryjnej urody i często świecącego słońca udało się ten złowrogi tejemniczy klimat jakoś utrzymać.
To co najbardziej mam za złe nowym ,,Wzgórzom..." to fakt, że jest to ,,kolejna" przeróbka filmowa w której bardziej postawiono na widowiskowość i makabrę niż atmosferę.
Rany, skaleczenia, rozprucia, odcięcia, stłuczenia aż wysypują się z ekranu.
Niestety. Mam nieustępliwy pogląd na tego typu zabiegi i przez to kolejny remake ma u mnie o jedną notę mniej. Wszystko tak jakby nie można było opowiedzieć całej historii z chociaż
ograniczeniem drastyczności. Jakimś cudem w pierwowzorze można było!
Aktorstwo? Jeśli w oryginale było słabe to tu również nie jest lepsze.
Kreacje Lynn, Bobby'ego i Brendy bardziej przekonały mnie u Cravena.
Odtwórcy Boba, Douga i Ethel co najwyżej dorównali swoim poprzednikom.
A psy natomiast w poprzedniku były bardziej naturalne wedłu mnie.
Muzyka podobnie jak w starej wersji jest nieco urozmajcona i występuje tylko miejscami co również dodaje obrazowi klimatu.
Jest coś co łączy wznowienie ,,The Texas Chainsaw Massacre" ze wznowieniem ,,The Hills Have Eyes".
Zarówno Nispel jak i Aja od strony scenariusza i wizualności bardziej rozbudowali swoje wersje.
Z tym, że ten drugi pan pierwowzoru trzymał się bardziej.
I to co oba remaki jeszcze łączy to fakt, że zarówno Leatherface jak i zwyrodnialcy pustynni bardziej ze względu na swoją żywotność wbudzają politowanie oraz współczucie niż odrazę i strach.
Przy czym trzeba dodać, że charakteryzacja kanibali w nowej wersji dzieła Wesa Cravena jest na naprawdę wysokim poziomie.
Oryginał jeśli miał jakieś wady było one jak dla mnie bardzo małe.
Zaś przeróbka ma jedną dużą o czym było wyżej - spora brutalność.
W starej wersji niepokojący klimat ja osobiście bardziej odczuwałem.
Aktorstwo też troszkę bardziej wolałem w dziele z lat 70-ątych.
Z tych przyczyn u mnie wygrywa pierwowzór.
Jednak przyznać trzeba, że wznowione ,,Wzgórza..." to bardzo ciekawe, solidnie i w wielu momentach ładnie wykonane dzieło.
W zasadzie to jedna z najlepszych ostatnich przeróbek filmowych.
Polecam!