W pewnych momentach film zaczyna robić się śmieszny... Irytują typowe dla produkcji hollywoodzkich sceny z znikającymi zwłokami i poruszającymi się niczym cienie zaledwie 5 metrów od przyszłych ofiar postacie morderców. Widać, że reżyserowi zależało na jak największej brutalności i muszę przyznać, że efekt ten osiągnął w stu procentach. Nie jest to kino najwyższych lotów, jednak widz utożsamia się z głównymi bohaterami (bo to przecież normalna rodzina takie jak my mamy w domach) a w trakcie oglądania czuć można złość i rozgoryczenie tym, że kilkuosobowa rodzina nie potrafi w pierwszych momentach walki o życie ubić chodź jednego z oprawców...
Plusy:
+dobre efekty i charakteryzacja
+obsada
+trzyma i buduje napięcie
Minusy:
-słaba realistyka
-wszechobecni i niewidzialni zabójcy
-ogromne okrucieństwo
6/10 film niezły
Dobrze, w takim razie podaj Europejskie filmy bez "Z ZNIKAJĄCYCH" zwłok
Minusy - ogromne okrucieństwo czyli jednocześnie to jest plus dla I i II wojny światowej..??
zwłoki mogą w filmie zniknąć pod warunkiem, że jest to jakoś sensownie zrealizowane. W WMO nie ma elementarnej realistyki. Zwłoki matki zostają w tajemniczy sposób wykradzione z jeepa, a że jeszcze nie wspominając o zwłokach ojca, które z drzewa zostają przeniesione kilkanaście kilometrów dalej do osady (bazy mutantów). Jak dla mnie to zdecydowanie śmieszne elementy tego filmu psujące cały obraz. I nie rozumiem twojego pytania o "Europejskie filmy bez "Z ZNIKAJĄCYCH" zwłok"?
Tak na marginesie, nie widziałem filmu wojennego, który posiadałby równie okrutne sceny jak WMO. To zabicie matki przez mutanta i próba gwałtu córki... Może innym się to podoba a jak dla mnie zbyt "wyrafinowana" rozrywka...
Ja dałam jeszcze niższą ocenę - kompletnie nierealistyczna, nieprzekonująca historia - o tym, że film był obrzydliwy nie będę pisała, bo przecież tym się charakteryzują filmy gore. Ja osobiście za tym typem horrorów nie przepadam, ale też widziałam lepsze pomysły. Rodzinka zmutowanych kanibali polująca na przejeżdżających nieopodal i żyjąca własnym życiem, ba, nawet tworząca własne miasteczko? Wolę jednak filmy tego typu, które są zachowane w jako takich realiach - nie mówię tutaj o mega logice, bo te filmy przede wszystkim mają straszyć tudzież wciągać fabułą, ale jakieś realistyczne minima powinny być zachowane. Tutaj tego nie było. Już pomijając fakt, że tak okaleczeni ludzie zazwyczaj żyją bardzo krótko i nie są w stanie się rozmnażać - skąd w takim razie cała rodzinka? Pozostaje to zagadką. A czepiam się tego, dlatego, że na samym początku były napisy, które miały przekonać widza, że taka historia jest możliwa. To prawie jak wymyślone, poprzedzające film "Teksańska masakra..." (nowszą wersję) sceny, jakoby policjanci autentycznie znaleźli autentyczne miejsca autentycznych morderstw - i jeszcze przedstawione w kolorach czarno - białych. Nie lubię bujania widza.
Co wy macie z tą brutalnością i okrucieństwem? Moim zdaniem krwi i flaków było za mało...
Czegoś nie rozumiem. Podajesz "ogromne okrucieństwo" jako minus. Przecież na tym polega horror.