Byłem na przedpremierowym pokazie.
Dla mnie to jedyny plus tego filmu - nie musiałem płacić za oglądanie.
Remake. W naszych czasach film ten jest pozbawiony kontekstu.
Kino często odzwierciedla sytuację w społeczeństwie czy ludzkiej mentalności. Oryginał był polemiką z ofiarami zimnej wojny. Remake odarty jest z tej płaszczyzny.
Oryginału nie widziałem, nie znam jego estetyki, zresztą nie jest istotą rzeczy odwoływanie się do filmu z 1977 roku ;)
Pod względem ujęć i kadrowania generalnie jak we współczesnej masowej
kinematografii - dbałość o te elementy niemalże nie istnieje.
Fabuła kuleje ale to normalne dla tego rodzaju kina.
Jest kiepsko.
Już na początku zostaje nam pokazane co straszy (i jak straszy).
Z tą chwilą wiadomo że jedyną rzeczą budującą "nastrój" będzie sieczka.
Rzeczą uderzającą w filmie są ci którzy znęcają się nad głównymi
bohaterami (oraz publicznością).
Jako rozrywkę dla mas zaserwowano nam ludzi cierpiących
z powodu popromiennych mutacji. Nie "konwencjonalne mutanty".
Coś jest nie tak - to jak jarmarcze budy, cyrki z ubiegłych
stuleci, podróżujące z miasta do miasta i pokazujące osoby niepełnosprawne,
okaleczone, w obojętnie jakim stopniu, jako monstra.
Przekroczenie granicy dobrego smaku? O tak. I to mocne przez bezsensowną scenę gwałtu.
(Tu pytanie ogólnie o kinematografię - jak to jest że w filmie gdzie pokazywane są rozczłonkowane kończyny seksualność traktowana jest jako swoiste tabu, czyli sceny "miłosne" odbywają się w ubraniu?)
Reakcje publiczności zastanawiające. Przemoc pokazywana bez ceregieli wbudzała śmiech a po padnięciu pierwszego trupa ze strony oprawców po sali rozległy się oklaski.
Z poważaniem
- frodi
Jeszcze taka szybka refleksja. Nie przypadkowo na wybawcę został wybrany młody ciapowaty demokrata. Zapene miało to być badanie 'do czego zdolny jest człowiek w skrajnej sytuacji' albo 'jak silna jest wola przetrwania'. Niestety morał wyszedł 'broń jest fajna'. Zmora amerykańskiego społeczeństwa.