na mnie zrobił wielkie wrażenie. to było takie połączenie "Drogi bez powrotu" z "Teksańską masakrą...", choć tu tylko trochę ;P, bo z jednej strony mutanty, które trzeba porządnie załatwić, aby je zabić, a z "Teksańskiej..." kojarzy mi się ten wązóz z samochodami, tamten pan też miał cały parking ;], no i ten narząd na początku, co to było? ucho?
no i zakończenie...żaden dobry horror nie kończy się szczęśliwie ;]
momentami nie mogłam patrzeć na ten film, ale ogólnie rzecz biorąc to bardzij mi się podobał niż pierwsza wersja
8/10
pozdrawiam :)