Ostatni miesiąc miałem(że tak powiem) dość 'komiksowy'. Sporo Marvela/DC widziałem i po co najwyżej średnim Spidermanie 2, beznadziejnym Punisherze (nowsza wersja) i pozostawiającym lekki niedosyt nowym Supermanie przyszedł w końcu czas na coś, na czym NAPRAWDĘ WARTO zawieśić oko!
(spoilerki)
Po pierwsze - trzęsienia ziemi! Bardzo się cieszę, że nie wszystko działo się jak w komiksach. Bohaterowie, o których myśleliśmy, że będą trwać wiecznie nieoczekiwanie zaczęli wymierać. Myślę, że to bardzo dobrze, iż film, zachowując jako-takie realia korzeni komiksu stara się iść własną ścieżką.
Po drugie - efekty! Bardzo ładnie, po prostu tak, jak się spodziewałem. Przemyślane, nie przęładowane, po prostu miejscami nie dało się bez nich obejść. Pojedynek lód - ogień, Dark Phoenix w akcji i paczka innych mniam ;)!
Po trzecie - 'moralniaczki' ;)! Jak to w komiksach, twórcy zawsze starają się przemycić jakieś prawdy, aby udowodnić nam, że nie chodzi tylko o łubu-du. Bardzo dobrze wszysko wyważono, to nie było przynudzanie rodem ze Spidermana, albo Hulkowe dyrdymały, które po prostu osadzały film w miękkim fotelu z kocykiem na nogach. Tu całość była podana z wyczuciem, wszyscy powiedzieli, co mieli do powiedzenia i działo się to bez uszczerbku dla samego filmu. To też trzeba umieć.
Aktorzy dali radę, muzyka nie przeszkadzała, pojawiło się otwarte zakończnie, jak na mój gust może trochę zbyt przywracające większość na właściwe (komksowe) miejsce, ale z drugiej strony konserwatyści nie wybaczyliby, gdyby niektóre rzeczy już nigdy miały się nie wydarzyć.
Wiele cierpkich słów padło pod adresem X3, na szczęście o wiele więcej dobrego wyczytałem na temat tego filmu - przyłączam się do tej drugiej grupy. Porządne zakończenie porządnej trylogii. Oby tak dalej :)? 8/10. Pozdrawiam!
A ja gdybym miał wybierać pomiędzy "Spiderman'em 2" a "The Last Stand" wybrałbym tego pierwszego. Przygody pajęczaka to nie tylko kino akcji (włąściwie złośliwi mogliby rzec, że to prawie w ogóle kino akcji:P)- bohaterowie i ich relacje są tam wyraźnie zarysowane, problemy klarowne i jasne, wszystko układa się w ładny ciąg przyczynowo-skutkowy- nieco banalny, przyznaję, a prawdy przekazywane w sposób dobitny czasem mogły drażnić. Jednak mieliśmy tam akcję opartą na jakims konflikcie. O ile X-men i X2 działąły na tym samym schemacie, o tyle trójeczka została przemianowana na kino czysto rozywkowe. Film co prawda ukazuje pewien konflikt, jednak jest pokazany w sposób tak spłycony, że aż chce się krzyczeć o pomstę do nieba. Problem nieakceptacji samego siebie czy tchórzostwa nakreślony jest w pierwszych minutach filmu, dalej całość toczy się swoim biegiem. Mutanci walczą o lekarstwo, ale nie pamiętamy nawet, dlaczego; całość ugina się pod stosem akcji. Zważając do tego na króciutki czas projekcji i wciśnięcie pomiędzy to wszystko Feniksa (któy pomimo tego, że miota się bez celu na ekranie i tak jest najmocniejszym punktem zabawy) można podsumować stwierdzeniem- nie mogło być dobrze (a przynajmniej tak dobrze, jak w przypadku poprzedniczek). Do tego nie mogę się zgodzić w sprawie efektów- całość wydawałą mi się dziwnie sztuczna, żeby nie powiedzieć teatralna. Latająca Storm nie przekonywała, tak samo walka Logana w lesie. Naprawdę mocne punkty to pojedynek Feniks vs Xavier oraz Feniks vs Alcatraz:P, ale to zdecydowanie za mało. W poprzednich częściach oko cieszył każdy komputerowo wygenerowany szczegół, tutaj większość razi.
Podsumowując- dla mnie X3 to rozrywka na poziomie nie wyższym niż przeciętnym, plasującym sie na około 6,5/10.