Żeby nie spojlerować napiszę ogólnikami:
- wieje nudą, jakaś lepsza akcja to jakieś ostatnie 20 minut seansu
- samej Jeane jest jak się można domyślać sporo i niestety nie jest to atut filmu
- brakuje dobrej sekwencji z Quicksilverem, tak został potraktowany scenariuszowo, że mogłoby go w ogóle nie być
- Jessica Chastain jak zawsze daje radę
- już sam początek kompletnie kłóci się z historią Jeane pokazaną w jednej z wcześniejszych części i to w taki sposób, że nie da się tego naprawić
Reasumując - to najgorsza część X-menów jak do tej pory, jedyna, na której się zdrzemnęłam.
Tak to jest jak Sansa wychodzi z gry o tron, a "Can't-miss ever-d*ck" z igrzysk śmierci i próbują zrobić z nich xmenów;p
Ja bezpośrednio po sensie zaczałem ziewać, musze iśc chyba spać bo tak mnie film pobudził.
Film tylko dla zabicia czasu bo nic nie wnosi, nie to co pierwsi Xmeni, po prostu mieli duszę, to już nie