Film jak najbardziej schematyczny i niezaprzeczalnie przewidywalny, ale jednocześnie pełen
uroku i w pełni satysfakcjonujący. Co stanowi o wartości tego romansu to ,oprócz
sympatycznych postaci, ujmujący portret Hong Kongu. Tego mniej znanego, innego od
pocztówkowych ujęć większości komercyjnych produkcji, bardziej organicznego, bliższego
społecznym nizinom, ze swymi zniszczonymi, brudnymi uliczkami i nocnym tajemniczym życiem.
I oczywiście muzyka, jakże istotny element życia praktycznie każdej z postaci.
Polecam jako ciekawą odmianę fanom kina made in HK. W końcu kino kung fu czy akcji też
zazwyczaj powiela schematy, ważna przecież w kinie gatunkowym jest forma, jeśli treść
niewyszukana ;)

ps.
jako zadeklarowanego ateisty muszę przyznać, że wyjątkowo spodobała mi się krótka scenka w
świątyni i podejście głównego bohatera. małe a cieszy ;)