Wyszedłem w połowie seansu. Film zniszczył mi romantyczny wieczór. Pomysł na scenariusz niekreatywny, większość postaci nie dająca się lubić, a główny bohater był nudny. Jedyna postać którą polubiłem podczas filmu to Ed Sheeran.
Jeszcze ten oklepany początek, w którym film stara się przekonać widza jak to główny bohater ma ciężko w życiu, jak go nikt (poza Ellie) nie docenia. Później gdy jego życie się zmienia, to wszyscy co do tej pory traktowali go z pobłażaniem, zaczynają dażyć go estymą, że jest fajny i w ogóle. Końca nie widziałem bo uczucie znudzenia przewyższyło chęć skończenia filmu za który zapłaciłem.