1 - skoro nie było Oasis i "Wonderwall" to główni bohaterowie nie mogli się poznać - ona zwróciła na niego uwagę, gdy wykonywał tę piosenkę
2- skoro nie było zespołu The Beatles a John Lennon nie poczuwa się do autorstwa piosenek, to po co przyznawać się do ich kradzieży i publikować je za darmo w sieci. Gdzie szacunek dla pracy uczestników "spotkania spotkań"?
3 - podczas finałowego koncertu główny bohater nadal traktuje Ellie instrumentalnie - zwabia ją za kulisy i przedstawia na telebimie widowni nie pytając o jej pozwolenie ani nie szanując jej związku z Gavinem
4 - skąd się wzięła orkiestra dęta do kawałka "All You Need Is Love" podczas finałowego koncertu, na który główny bohater przyjeżdża spontanicznie; a skąd wszyscy jego bliscy, w tym Ellie?
Film mógłby mieć o wiele lepszą ocenę gdyby został inaczej poprowadzony od chwili spotkania z Johnem Lennonem. Nie kupuję przyznania się do kradzieży dorobku nieistniejącego nigdy zespołu. Ani zejścia się głównych bohaterów.
ale to że bohater budzi się po wypadku w alternatywnej rzeczywistości to jest już całkiem logiczne tak?
Filmy to tak takie uniwersum, oglądając je wchodzisz w jakąś konwencja. I ta konwencja zakłada że można się obudzić w alternatywnej rzeczywistości oraz to że na miejscu gdzie się pojawiasz spontanicznie jest cała orkiestra dęta, przyjaciele i znajomi...
Największa wpadka tego filmu to brak logicznego wyjaśnienia, dlaczego nie ma The Beatles, Coca-Coli, Harry'ego Pottera itd. Kompletny bezsens. I dlaczego oprócz Jacka istnieją jeszcze co najmniej dwie osoby znające The Beatles (w tym jedna w Rosji). To mi najbardziej zgrzytało w tym filmie.