Jeśli potraktuje się temat filmu "na luzie", do czego zachęcają niektóre sceny filmu (jak ten gdy całą ekipa "buja się" w rytm muzyki, jadąc w dużym fiacie, będąc ubranymi w zachodnie ubrania, co mnie nieźle rozbawiło), to wychodzi niezła komedia z wątkiem kryminalnym i miłosnym. Ok, humor może nie z najwyższej półki, ale ja będąc w kinie przez cały seans słyszałem śmiechy na widowni.
To że ludzie się śmieją o niczym nie świadczy. Znam ludzi którzy śmiali się na "Baby są jakieś inne".
No cóż, śmiech ma różne odcienie - może być spowodowany rozbawieniem, ale może też być ironiczny będąc odpowiedzią na daną sytuację. W "Yumie" mamy do czynienie z obydwoma jego rodzajami. Jedni śmieją się, bo coś ich bawi, a inni bo coś ich wręcz śmieszy /wówczas podszyty jest ironią/, że taka a nie inna sytuacja mogła w ogóle mieć miejsce w przeszłości czy ma w teraźniejszości. Wywołanie obydwu rodzajów śmiechu jest świadectwem inteligencji twórcy /scenariusz, reżyseria/. I jak dla mnie jest to humor wysublimowany, docierający do inteligentnych jednostek.
Nie mówię że Yuma jest nieśmieszna, jeszcze nawet tego nie widziałam. Naucz się nie wyciągać mylnych wniosków a potem graj inteligenta.
Nie będę reagować na Twoją wypowiedź długimi wywodami, bo to nic nie da i zniżać się do Twego poziomu, bo widzę, że każda moja odpowiedź otrzyma kontrę, która nic nie wyjaśni. A inteligenta, w dobrym tego słowa znaczeniu nie gram i nie uważam, że wyciągam mylne wnioski. Zauważam tylko różne rodzaje śmiechu. Tak zwyczajnie i już.
Z takimi to się kłócić nawet nie ma po co bo i tak na koniec stwierdzą że są mądrzejsi i to będzie ich jedyny wniosek z całej dyskusji...
Absolutnie nie nazwałbym tego filmu komedią, kilka zamierzonych zabawnych scen komedii z tego filmu nie czyni (dla mnie najzabawniejszą sceną było pierwsze jumanie współtowarzyszy i ich miny na widok supermarketów). Trudno ten film sklasyfikować. Dramat/obyczajowy/sensacyjny/romans?