"Tramplers" to film podobny do "Hellbenders", z tym że tutaj praktycznie wszystko stoi na gorszym poziomie. Alfredo Antonini (pseudo Albert Band) nakręcił ten obraz samodzielnie. Natomiast przy dziele Sergio Corbucciego zajął się głównie produkcją ograniczając jednak trochę swobodę twórczą reżysera. Obejrzałem te dwa filmy bezpośrednio po sobie i zapewne dlatego tak bardzo doceniłem ten drugi. "Tramplers" ma słabą muzykę. Jest bardzo przeciętne, jeśli chodzi o realizację. Joseph Cotten zagrał bez przekonania, a reszcie po prostu zabrakło umiejętności. Można zobaczyć tu jednak romantycznego Franco Nero. Poza tym scenariusz jest naiwny, a z obiecującego początku następnie nic nie wychodzi. Do 1966 roku większość spaghetti westernów była robiona w amerykańskim stylu. Zazwyczaj wychodziło to bardzo słabo tak jak w tym przypadku. Na szczęście jest jedna typowo włoska scena dobijania rannych wrogów, która działa na korzyść. Zabawne jest również to, iż większość zabitych przed położeniem się plackiem na ziemi, łapie się rozpaczliwie za twarz. Finał jest słabiutki (chociaż głupota bohaterów robi wrażenie). Generalnie warto ten film zobaczyć, aby łaskawszym okiem spojrzeć na "Hellbenders".