Nie radzę oglądać filmu nie czytając książki. To tak jak jeść cukierka wraz z papierkiem.
Czemu przeciętny? Nie oddaje klimatu, jest średnim odwzorowaniem książki, gra aktorska nie powala? Pytam, bo książka była dla mnie cudowna i nie jestem pewna czy chce sobie zniszczyć wizję z mojej głowy tą ekranizacją. Reasumując - opłaca się oglądać? :)
Czytałam książkę i oglądałam film. Oczywiście książka lepsza, ale uważam że film też jest na dobrym poziomie. Ja polecam i książkę i film. Ale lepiej w kolejności najpierw książka potem film :))
Ja film oglądałam wczoraj i po wyjściu z kina stwierdziłam, że dawno nie byłam w kinie na tak dobrym filmie.. :)
Dla mnie wręcz przeciwnie - książkę przeczytałam dawno temu i zakochałam się absolutnie, dlatego z niecierpliwością czekałam na ekranizację. I warto było czekać! Nie zawiodła mnie ani jedna minuta filmu. Oczywiście narracji Śmierci jest mniej na ekranie, niż było na stronicach, ale postaci dobrane są fenomenalnie - sama lepiej bym ich sobie nie wyobraziła, czytając. I, co najważniejsze, historia nie została w żaden sposób spłycona, zamerykanizowana. Są sceny wzruszające, są sceny zasmucające, rozczulające i rozśmieszające. Po raz drugi wpadłam po uszy, tyle. :)
"Nie oddaje klimatu, jest średnim odwzorowaniem książki, gra aktorska nie powala?" - TAK, TAK, gra aktorska akurat przyzwoicie. Wiele wątków spłaszczonych na maksa, sceny wojenne to praktycznie zero realizmu. Za mało narratora czyli Śmierci, która w książce praktycznie spaja czytelnika z opowiadaną historią. Film bardziej skierowany do młodzieży i nie sądzę, czy chciałbym przeczytać książkę po obejrzeniu filmu. Natomiast jeśli ktoś czytał książkę i film mu się podobał to się cieszę. Każdy ma swój gust i oczekiwania. Moich niestety film nie spełnił. Książka natomiast je przerosła :)
W pełni się zgadzam- książka dzięki "dziwnej" narracji i fragmentom powiesci Maxa jest nietypowa, wciągająca. Film nieco zakrawa o familijną opowiastkę z historią w tle. No i ten dobór aktorów... Liesel wyobrażałam sobie jako chudą chłopczycę, a Vandenburga jak brodatego Adriena Brody'ego. Zamiast tego otrzymałam blond księżniczkę i wielkoustego Hiszpana :/
Dokładnie - też tak sobie wyobrażałam Liesel, a wyglądała jak z międzywojennej pocztówki. Ale ekranizacja całkiem przyzwoita, chociaż pewnie bardziej spodoba się tym, którzy nie czytali książki.
dokładnie! Książka jest o niebo lepsza! ma inną głębię, że tak to ujmę, film średniutki.
Przecież to książka dla dzieci. I film również. Powinni to zaznaczyć.
Obłędnie dobra.... dobre sobie. Wcześniej czytałeś chyba tylko Dzieci z Bullerbyn. Sorry, musiałem.
"Sorry, musiałem"
Nie, nie musiałeś.
Książka była cudowna i z pewnością nie skierowana tylko do dzieci. Powiem więcej, żeby ją zrozumieć i w pełni odczuć, trzeba mieć kilka lat na karku i parę książek za sobą. Pan Zusak stworzył naprawdę jedną z najlepszych książek, z jakimi do tej pory się spotkałam, a to głównie zasługa narratora, którego w filmie było stanowczo ZA MAŁO, tak samo jak wielu innych rzeczy. Oczywiście nie musisz się zgadzać, że książka jest wartościowa, ale stwierdzenie "chyba czytałaś tylko "Dzieci z Bullerbyn" do osoby, która uważa inaczej niż Ty jest trochę nie na miejscu.