z jednym wyjątkiem - motyw "pana śmierci" źle wkomponowuje się w całość. Ze zwykłej, choć dramatycznej historii, przeradza się w coś na kształt metafizycznych rozważań o życiu i śmierci. To jakby dołożyć przyciężką wisienkę na szczyt tortu, przez co cały placek siada :((
Pomijając ten szczegół, bardzo dobry film.