Złodziejka książek

The Book Thief
2013
7,5 78 tys. ocen
7,5 10 1 78115
5,3 15 krytyków
Złodziejka książek
powrót do forum filmu Złodziejka książek

jako czytelnik i jako widz czuje obowiązek... Obowiązek ostrzeżenia każdego, kto czytał książkę i ta
książka wywarła na nim wrażenie.
Po pierwsze: fabuła. Niesamowicie wypłycona, bezpłciowa, nieporywająca. Wstawki niemieckie
przy angielskim języku doprowadzały do szału. Mniemam, że reżyser chciał zbliżyć się do książki,
jednak nie tym co trzeba.
Po drugie: bohaterowie: tak mdli i niewyraziści jak tylko można było. Między bohaterami a widzem
nie zawiązuje się żadna więź. Śmierć Rudy'ego, Papy i Mamy, tak patosowa w książce, tu
przeminęła bez oddźwięku nie wzruszając nikogo.
Po trzecie: aktorzy. Dramat. Spohie Nelliese powinna dostać jakąś nagrodę bo swoją grą i
osobą irytowała w równym stopniu co Kristen Stewart w "Zmierzchu".
Max wygląda jak model z okładki żydowskiego "Vouge".. Nawet Goffrey Rush nic nie pomógł...

Nie mogę się wypowiadać jako obiektywny widz więc zwracam się głównie do czytelników
"Złodziejki książek": Ten film nie powinien nigdy powstać. Jest zły i przyprawia mnie o dreszcze.
Dramat!

Motherfucker_Jones

Zgadzam się co do punktu drugiego , czytając książkę pod koniec cały czas płakałam jak bóbr . Każdy bohater i jego śmierć zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Oglądając film nawet nie uroniłam jednej łzy ..... Smutne , ale prawdziwe ....

ocenił(a) film na 3
Motherfucker_Jones

Niestety, muszę się zgodzić. "Złodziejka książek" to jedna z najlepszych książek jakie zdarzyło mi się przeczytać w życiu. Film... no cóż. Amerykańska wersja bardzo nieamerykańskiej historii.
Budowane tak pieczołowicie relacje bohaterów w filmie zostały spłycone i często wciśnięte w plastikowe schematy. Uczucie między Liesel a Rudy'm w książce było bardzo naturalne, dziecięce, poważne, ale trochę nieporadne, w filmie natomiast wyszło z tego love story, w którym on na moście (nie wiedząc jeszcze o Maxie) pyta "Kto to jest? Twój chłopak???", a na koniec (wisienka na torcie) przeżywa całą noc pod gruzami, żeby rano wziąć ją za rękę, wykrztusić "Muszę ci coś powiedzieć... koch..." i wyzionąć ducha.
Niemieckie wtręty brzmiały bardzo sztucznie, ale czy sztucznie nie wyglądała również Liesel w płaszczu jak spod igły i lokami od fryzjera (najbardziej zakuło to w oczy w chwili, gdy Rosa zarzuca jej, że jest brudna - absurdalne. Wyglądała jak córka z dobrej brytyjskiej rodziny. Czy tak trudno było rozczochrać i ubrudzić dziewczynkę, która - przypominam - właśnie przebyła naprawdę długą podróż i to nie w wagonie pierwszej klasy?).
Mogłabym wymieniać jeszcze długo aspekty filmu, które wzbudziły we mnie irytację, niedowierzanie, a nawet śmiech, ale zamiast tego powiem jedno: ludzie, przeczytajcie książkę. Warto.
Lektura wycisnęła ze mnie hektolitry łez i nie zrobiła tego za pomocą tanich chwytów, ale niesamowitego klimatu i niepowtarzalnej historii. Zachwyciły mnie postacie, tak różne, ale wiarygodne w swoich - często dziwnych, jak przystało na dziwne czasy - zachowaniach.
Film był dla mnie dużym rozczarowaniem, ale szczerze mówiąc, nie spodziewałam się niczego innego.

ocenił(a) film na 5
aqarium

aquarium Mam takie same odczucia. Książka była fantastyczna, a każda z postaci bogata w bagaż doświadczeń życiowych, czego w ogóle nie uwzględnili w filmie. Wkurzyło mnie, że pozmieniali nie wiadomo po co elementy, które nie byłyby wcale trudniejsze w realizacji w filmie, a jakoś te postaci by były bardziej realne. Np. w książce Hans i Mama mają jeszcze dwójkę dzieci, w tym syn jest bardzo oddany ideologii hitlerowskiej. Te przeciwieństwo Hans - przeciwnik Hitlera, który przyjaźnił się z Żydem, a jego syn rwący się do wojny jest moim zdaniem bardzo istotne. W filmie nie ma ukazanej tej prawdziwej krzywdy i dylematu moralnego, przed jakim stanęli Niemcy nieidentyfikujący się z ideologią nazistów. Ten Max wskakujący jakby znienacka na chatę do Niemców, bo może go przyjmą, raz się żyje. Tak naprawdę przecież on w książkowej wersji się z pół roku ukrywał po tym jak pożegnał się z całą rodziną (nie z samą matką) w jakiś zakamarach, nic prawie nie jedząc skazany na łaskę swojego przyjaciela, który mu organizował jedzenie a potem dokumenty na podróż do Hansa. Max ciągle się wstydził, że kogoś naraża, wstydził się, że tak bardzo chcę żyć, a lepiej by było gdyby wolał umrzeć. Co do Hansa, pominęli esencję jego osobowości, Hans ciągle palił skręcane papierosy, lubował się w nich, ale dla Liesel był w stanie je sprzedać i kupić jej książkę. Ponadto był takim prostym człowiekiem, biednym, ale mającym dużo szczęścia. Pominęli w filmie to, że cudem dwa razy uszedł z życiem podczas wojen. Właśnie! Wojna i powołanie Hansa do woja w filmie! Co to wgl. było? Pojechał, widzowi robi się smutno, a on za 3 minutki filmowego seansu wraca tuż po poprzedzającym obrazie przewróconej wojennej ciężarówy. Bez żadnego wyjaśnienia, co się naprawdę stało akcja filmu toczy się dalej z Hansem w domu. Czemu nie pokazali, że też miał jakieś traumatyczne przeżycia "z okazji" tego wyjazdu. W końcu to była wojna. Ach, dużo by pisać. Na koniec jeszcze dodam, że nie podoba mi się, że tak zmniejszyli znaczenie burmistrzowej. Miała być postacią, którą to Liesel zachęca do życia po utracie syna, chce żeby siebie nie winiła i przestała żyć lubując się w swojej żałobie, w zamian burmistrzowa okazuje się być jej wybawicielką, przez ten darowany jej pamiętnik do pisania. A w filmie znowu spierniczyli robotę przekazując ten podarunek Maxowi. On miał swoje pomysły, swoją twórczość i z nią dzielił się z Liesel, on mniej namawiał ją do pisania, bardziej chciał żeby pojęła zło ideologi nazistów i stanęła po dobrej stronie. Ech wszystko nie tak, dużo by pisać, na ten moment już wystarczająco. ;) Po prostu ta ekranizacja ukazuje, że nie zawsze adaptacja książki jest jakimś awansem dla pięknych historii.

ocenił(a) film na 8
Motherfucker_Jones

te wstawki niemieckiego + akcent tez mi przeszkadzaly. Dla mnie solidniej by to wygladalo(jak i w kazdym filmie, bardzo to cenię) powinni mowic anglojęzyczni aktorzy w języku niemieckim.
Ja nie czytalam ksiazki, a jednak tasmierc ludzi dookola dziewczyny wzruszyla mnie w jakis sposob, choc mozna odniesc wrazenie ze polozyli ich tak na odwal , do tego wygladali jakby wyszli prosto spod pierzynki, zero obrazen a to przeciez bomby ich zabily.. Postac glowneg bohaterki byla troszeczkę zbyt plytka jak na wyroznienie przez boga, ale miala swoj urok.
Nie wiem co w aktorstwie ci sie nie podobalo...

ocenił(a) film na 6
dzikudzina

Jakie "wyróżnienie przez boga"? Narratorem była śmierć.

ocenił(a) film na 6
Motherfucker_Jones

Są książki,które nigdy nie powinny być sfilmowane i wg mnie "Złodziejka..."do nich należy.Zgadzam się z Twoją opinią na temat filmu.Miałam zupełnie inne odczucia przy czytaniu książki i uważam,że autor całkiem coś innego miał na myśli pisząc złodziejkę.

ocenił(a) film na 9
sylwiak32

Napiszę to po raz setny...
Porównywanie książki i filmu jest bezsensowne.
Bo albo psioczymy nad płytkością potraktowania tematu (trudno w 2 godzinach zawrzeć 300 stron książki) albo ograniczamy wyobraźnię czytając książkę obrazami z filmu.
Więc jak już skusimy się na film to proszę odrobinę tolerancji i oceny jakby to był scenariusz bez korzeni.

ocenił(a) film na 6
BlueSky_on

Sorki,ale tak się nie da ;-)

ocenił(a) film na 5
BlueSky_on

nie zgodzę się, zobacz dla przykładu 'Pokutę', wierne odzwierciedlenie książki, nie tylko pod kątem fabuły, ale i emocji. Oglądałam film z chłopakiem, który książki nie czytał i bardzo dokładnie obserwowałam jego reakcje. Film skwitował jednym słowem 'nudny'. I niestety miał rację. Ja podeszłam do filmu z ogromną dozą nadziei i dałam mu wielki kredyt zaufania, będąc wciąż jeszcze pod wpływem emocji wywołanych książką. W każdej scenie próbowałam jakoś tłumaczyć takie ujęcie tematu i co? i w połowie już się nie dało. Historia została potraktowana powierzchownie, bohaterowie są przezroczyści, film nie ma wnętrza i trudno się dziwić głosom twierdzącym, że celem filmu było wybielenie Niemców, bo niestety takie się odnosi wrażenie, przeciwnie do książki, która epatuje realizmem, niczego nie wybiela, brud jest brudem, a zło jest złem. W filmie tego nie ma, a szkoda.

Motherfucker_Jones

Przeczytałam książkę i jestem w trakcie oglądania filmu i to, co mnie zastanowiło to, że w książce książki, które Liesel kradła miały dla niej jakieś znaczenie, nie były to książki pierwsze z brzegu - jedna ze stosu palących się książek, kolejna podarowana przez Papę, jeszcze inna od burmistrzowej, miały też inne tytuły niż te pokazane w filmie...

ocenił(a) film na 8
Motherfucker_Jones

Chyba jesteście niepoważni ludzie.Filmy zły?Znakomity! Bez wzruszeń-przeryczałam ostatnie 20 minut filmu.Trzeba być niezłym ignorantem żeby dawać takie żenująco złe komentarze do tak dobrego filmu.A faktycznie porównywanie książek do filmów jest jak porównywanie sraczki do wodospadu bez kitu....

ocenił(a) film na 9
Motherfucker_Jones

W pełni szanuję Twoje zdanie, bo każdy przecież ma własne, lecz mnie ten film bardzo poruszył. Nigdy chyba nie zdarzyło mi się tak rozpłakać jak na tym filmie, tak mnie koncówka poruszyła... Obecnie planuję przeczytać książkę, ale zastanawiam się, czy film nie popsuł mi wrażenia, bo czytałam że książka jest dobra. No ale jak nie przeczytam to nie zobaczę :D pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 9
Motherfucker_Jones

Czy w książce napisane jest jakim cudem Max przeżył? Oraz dalsze losy dziewczynki od momentu bombardowania? Jestem ciekaw