Jest coś okrutnie smutnego w tym filmie. Smutek, który chwilami nie zna granic. Nie ma tu dobra, ani chwili szczęścia - może gdzieś promyk nadziei w tle. Film, który pokazuje jakże wymownie: ból bezradności, bezrefleksyjność, lęk, nieistnienie wartości. Tak naprawdę dobro rodzi się z walki z trudną przeszłością, czyli elementarnym złem - jakkolwiek to zdefiniujemy, pytanie zasadnicze: jak spożytkować owe narodziny. Czy zdołamy to wykorzystać w odpowiedni sposób, w sensie: czy zdołamy to przekazać dalej? Od początku do końca: kino genialne. Adrien Brody - mistrzostwo, arcydzieło gry w każdym calu. Filmowa lektura nader obowiązkowa. Mocne.
Nieprawda. W tym filmie jest mnóstwo bólu i zwątpienia w elementarne wartości i na pozór mało w nim wiary w ludzi i przyszłość społeczeństwa. Jest natomiast bardzo dużo mowy o jednostkach, które już dawno zapomniały, jak żyć ze sobą i wzajemnie się szanować. Ludzie żyją samotnie, zamknięci w swych mieszkaniach, odtrąceni nawet przez najbliższych. Czują się niepotrzebni, bezużyteczni. Jednak z drugiej strony, dawno nie widziałem filmu tak optymistycznego i pełnego wiary w człowieczeństwo. Pokazuje, jak niewiele trzeba. Wystarczy zatrzymać się na chwile i spojrzeć nieco dłużej na drugiego człowieka. Wyciągnąć do niego rękę i okazać troskę. Henry Barthes ma rację, wszyscy jesteśmy tacy sami. Każdy z nas odczuwa ból. Doskonałe kino, niesamowite zdjęcia. Cudo.
film mega dołujący, w pewnym momencie się poryczałam jak bóbr... a dlaczego? mówiąc prosto ten film uświadamia nam (przepraszam za język) jak poj###ny jest świat w którym żyjemy, jesteśmy kształtowani przez wszystko i wszystkich dookoła. Mamy tak a tak się ubierać, tak wyglądać... albo uczestniczymy w tym wyścigu do wyniszczenia samych siebie albo próbujemy choć trochę pozostać sobą przez co jest się uważanym za gorszym.
Najgorsze jest to że choć nie wiem jakimi byśmy byli pesymistami czy realistami to przychodzi taki moment w którym doświadczamy pewnego rodzaju nadziei, nie jest jej dużo, zaledwie promyczek, że coś tam kiedyś może być lepiej, może się udać. To tylko jedna wielka obłuda, bo następnego dnia znów wszystko nas przytłacza.
Dla mnie ten film jest prawdziwym odzwierciedleniem tego na czym życie dziś, w tym momencie polega, nie na kreowaniu samego siebie, lecz na pogoni za jakąś chorą ambicją, wyścigiem, ludziom wszystko już zwisa, mają wszystko i wszystkich głęboko w 4 literach. Czy można mieć ten promyk nadziei że to się zmieni? wg mnie NIE. O tym jest dla mnie ten film. Kto lubi dobre kino to zdecydowanie powinien obejrzeć.
myślę, że każdy poprzez swój sposób myślenia o świecie interpretuje swój film. dla mnie też w tym przytłaczającym smutku cały czas tli się nadzieja/optymizm/wiara w człowieka - poprzez codzienną walkę, mimo bólu i niepowodzeń. a film - genialny.
Film genialny zgadza się był też bardzo mocnym dramatem, ale niestety takie jest życie każdy ma swoje życiowe dramaty jednak główny bohater pokazał że można widzieć cierpienie człowieka i nie przejść obojętnie obok a nawet starać się mu pomóc i tu widać nadzieje ... świetnie zagrany szczególnie Adrien Brody stworzył świetną postać i to od A do Z .Polecam
Po tym filmie ''coś'' się w człowieku zmienia... Mocny film, daje dużo do myślenia, pokazuje jak bardzo jesteśmy zamknięci na ludzi, na ich krzywdy, widzimy tylko siebie, tylko to co nas boli. Tak niewiele potrzeba by komuś pomóc. Tak niewiele by zdać sobie sprawę z tego jacy my jesteśmy, tylko jeden film a tyle refleksji. Genialny.