Gęsty jak cholera. Tak cholernie smutny, że czasami chce się śmiać. Mnie taki zabieg się spodobał. Ludzie z natury szukają pozytywów nawet w najgorszych możliwych
sytuacjach i to samo chcą oglądać w filmach. Ten film brutalnie bije ich po twarzy. Nawet jeżeli zobaczysz cząstkę szczęścia w losie głównego bohatera, to szybko zdajesz
sobie sprawę, że jest to malutkie szczęście w wielkim nieszczęściu i zaczynasz rozumieć, że ta cząstka jest tylko iluzją. Jednym zdaniem - nadzieja w tym filmie jest po prostu
gwałcona.
Wiesz, mnie ten film nie przygnębił. Paradoksalnie po seansie poczułem przypływ nadziei na lepsze jutro, na to, że ze złą częścią świata można walczyć. Nie wiem czemu, zwykle nie trawię smutnych produkcji i źle na mnie działają, ot, paradoks.
ten film jest cudowny, tak prawdziwy, głęboki, budzi świadomość w tej dennej rzeczywistości ludzi-materialistów.
Ta materialistów. Mam rozumieć, że ty chodzisz w worku po kartoflach i mieszkasz w beczce bo się pieniędzmi nie przejmujesz?
nie przywiązuje wagi do tego w czym chodzę i gdzie mieszkam, do niczego nie przywiązuję wagi- życie na automacie ;P