swojego penisa, a my go sfilmujemy - tylko musi być we wzwodzie' - tak jest, Danek, najtrafniejsza definicja blue movie, jaką zdarzyło mi się słyszeć :)
Prosto i na temat.
Ale naprawdę chciało ci się na stare, pardon, lata, bawić w taką produkcję?
Najlepszy w tej jego roli jest chyba stoicki spokój wśród 'bachanalii' - 'idźcie do domu, dzieci'. Tyłków ogląda się już tyle na monitorze, że nic nie rusza. Nawet własna żona :) Szczególnie własna żona. 'A ile lat ja spałam obok trupa...' Yeah.
Film 3/10, Olbrychski niech ma 5/10 - rozumiem, że kontakt z filmem francuskim uodparnia na świńtuszenie, a Depardieu grywał w takich rzeczach, jak 'Żegnaj małpko', ale jednak trudno mi uznać za rolę życia.
A propos francuskiego poczucia humoru w sprawach seksu, ostatnio trafiłam na płytę 'RUSexperienced' L'Orchestre de contrebasses - cała inicjacja seksualna wyrażona kontrabasem solo instrumental. Nawet nie wiedziałam, że tyle nieprzyzwoitych dźwięków można z tak szacownego instrumentu wydobyć. I w dodatku jest to płyta naprawdę ciekawa brzmieniowo także pod kątem czysto muzycznym. Penderecki miałby zabawę z tym.