Usłyszenie od tego wyższego funkcjonariusza służb, że stosujący tortury przesłuchujący byli uczciwymi ludźmi, którzy chcieli TYLKO rozwiązać sprawę, przyprawia mnie o mdłości. On nie miał temu śledztwu nic do zarzucenia. Jak można być tak oderwanym od rzeczywistości? Nie było ciał i nikt nie wie nawet czy doszło do zbrodni, jakiejkolwiek zbrodni, a ten bez mrugnięcia powieką twierdzi, że służby nie zrobiły nic niewłaściwego? Tak, wszystko to działo się w czasach bez wszechobecnych kamer, bez badań DNA, ale tu nawet nie było zwłok, miejsca zbrodni, NIC. A młodym ludziom zniszczono życie po tym jak wymuszono na nich zeznania torturami. Nie wiem co gorsze, samo zdarzenie, o którym do dziś nikt nic nie wie, czy jego wyjaśnienie, które żadnym wyjaśnieniem nie jest.