Książki nie znam, ale po tym seansie na pewno się za nią nie wezmę - film jest po prostu
nudny i ciągnie się jak flaki z olejem. Aktorstwo nijakie, nawet Gary Oldman nie pokazuje nic
na warto by było rzucić okiem. Jedyny plus to fakt że wreszcie Amerykanie są żli a nie jak
zwykle szlachetni i bohaterscy.
akurat z Twoich ulubionych uwielbiam wszystkie - zwłaszcza filmy Carpentera - wywaliłbym tylko 60 sekund
Ja mam same najlepsze. Mnóstwo obejrzanych, ponad 260 oryginalnych filmów na DVD/BD. A Zabójca z Tokio jest super!
Liczba oryginałów DVD i BD na moich półkach dawno przekroczyła 2 tysiące, ilości "piratów" z giełdy, które spoczęły w koszu bo nawet szkoda było na nie miejsca w mieszkaniu nie zliczę, o VHS-ach, które również z braku przestrzeni wylądowały w śmietniku nie wspomnę no ale szkoda się licytować...Przygodę z kinem rozpocząłem jako 7 latek gdy ojciec zabierał mnie do kina na kolejne Godzille, Star Wars, Alien czy Poszukiwaczy zaginionej arki lub ET - obecnie liczę już 40 wiosen i w zamiłowanie do kina i filmu wciągam mojego 7 letniego syna. Nadal twierdzę że Zabójca z Tokio był filmem co najmniej średnim - no cóż o gustach się nie dyskutuje...
Aaach jak ja kocham takie podejście... Osobiście powiem, że film mam dopiero w planach, aczkolwiek dla równowagi przeczytałam książkę. Lektura była na tyle interesująca, by pochłonąć ją na jednym wydechu, ignorując przy tym wszelkie potrzeby fizjologiczne. Nie wybitna, ale z całą pewnością interesująca i ciekawie przedstawiona przez autora ;) A Twe słowa utwierdzają mnie w moim przekonaniu, że nie należy oglądać filmu przed zapoznaniem się z pierwowzorem. Ekranizacje zazwyczaj mocno zawodzą i pozostawiają nieprzyjemny niedosyt.