W takiej konwencji - nie pokazywanie przebiegu śledztwa a opowieść już schwytanego mordercy - kapitalne znaczenie ma gra aktorska głównego psychopaty. A Scott Anthony Leet według mnie sobie nie poradził. Szybkie przechodzenie ze śmiechu w krzyk, ruszanie brwiami i suszenie białych zębów - to za mało. Brakuje mi udowodnienia, że on był tak megnetyzujący, tak charyzmatyczny, że potrafił innych skłonić do zbrodni - choć próby są, choćby w radach (skutecznych jak widać na ekranie) dla Kyle'a. A skoro reżyser zdecydował się nie pokazywać JAK przebiegało śledztwo to tym bardziej powinien pokazać DLACZEGO Bonin stał się mordercą z autostrady. A tego mi brak. Na faktach - to zawsze plus. Ale sporo zabrakło.