Byłem w tej grze najlepszy, zawsze zostawałem jako jeden z ostatnich, pięknie łapałem piłki a
jeszcze piękniej robiłem uniki, jak Spiderman. Najlepsza akcja, kiedy matka przechwyciła piłkę i
rzuciła we mnie odwróconego plecami, zaledwie 2-3 metry od niej. Instynktownie, nie patrząc za
siebie, schyliłem się wiedząc co się wydarzy. Piłka przeleciała nad mną, koledzy jęknęli z
zachwytu. Piękne czasy podstawówki, dziś już jestem wypalonym zdechlakiem, ale chciałbym
wrócić do tych czasów, do tej gry, bo była wspaniała.
Winszuję, ja robiłem dobre uniki, ale w łapaniu byłem cienki jak woda po goleniu. :) Inna rzecz, że myśmy grali chyba jedną albo góra dwiema piłkami, więc to nie to samo co Dodgeball.
Ja tak samo :D W unikach świetny, ale łapałem beznadziejnie :) Ale fakt, grało się jedną piłką, a nie wieloma :) Tam to trzeba mieć oczy dookoła głowy, żeby nie odpaść.