rozumiem,że miał chłop parcie na dżungle i odkrywanie świata..ale..ale miał 3 dzieci i żonę..a zachowywał się jak kompletna piz..da
Dlaczego? To nie były osiągnięcia, przeżycia i odkrycia jego dzieci, tylko jego samego jako jednostki. Można mówić o zaszczycie w sytuacji wystąpienia jakiejś relacji: o tym, co dzieci wynoszą z obecności ich ojca, a nie z uwagi na biologiczną - bo przecież żadną inną- więź z niezwykłym człowiekiem.
To samo można powiedzieć o Tomaszu Mackiewiczu - niestety nie pojmę tej "pasji" - leźć w zimie na ośmiotysięcznik przy 50 stopniach mrozu, wiedząc że szanse na powrót to 50/50 procent, mając żonę i trójkę dzieci - w imię czego ? Przyjemność żadna, bo zimno jak cholera, widoków żadnych, bo chmura i zamieć śnieżna i wreszcie choroba wysokościowa, bo krytycznie niskie stężenie tlenu w powietrzu. Zaznaczam - nie jestem typem kanapowca - uwielbiam góry, ale nie ryzykuję życiem, uwielbiam nurkowanie, ale nie schodzę poniżej 40 metrów - robię to co lubię, bez niepotrzebnego ryzyka.
Tam już nie było za bardzo czego odkrywać. Ameryka Południowa była ówcześnie lepiej poznana niż sugeruje ten film. A i legenda zaginionych miast była domeną taniej powieści sensacyjnej. Facet się spóźnił o 150 lat.