Film zaczynał się naprawdę dobrze. Teatrzyk kukiełkowy. Morderstwo. Niesamowicie klimatyczna i niepokojąca scena na porodówce. No i to by było na tyle, jeśli chodzi o rewelacje. Potem poznajemy gościa, który przygotowuje show dla modelki, chce w nim wykorzystać kukiełki, które były świadkami morderstwa. Od razu zaznaczę, że to nie są żadne zabójcze laleczki. W filmie chodzi raczej o to co łączy bohaterów z wydarzeniami z przed lat. Takie tam pierdu śmierdu. Film nie jest na szczęście długi, ale mimo to znajdą się tacy, których zanudzi. Za mało się w nim dzieje i za mało w ni grozy. A szkoda, bo jak już reżyser próbuje dawkować ta grozę, to wychodzi mu to całkiem nieźle. Jak dla mnie zmarnowany potencjał. Da się oglądać, ale w Hong Kongu powstało wiele ciekawszych horrorów.