co może dziwić biorąc pod uwagę że jestem młodym przedstawicielem współczesnego pokolenia, wychowywanego na różnego rodzaju fantastykach naukowych pokroju Transformersów, filmów Marvela czy choćby DC. Do ekspertów w dziedzinie kina lat 80. również się nie zaliczam, aczkolwiek obejrzałem sporo kina z tamtego okresu i lubię współczesną kinematografię. Poznałem go urywkowo w dzieciństwie, a później dzięki utworowi "I'll stand by you." Ten przyjemny film fantasy nigdy nie uzyskał popularności z której słynie wiele klasyków kina, ale to dla niego żadna ujma. Ogląda się go bardzo dobrze, ma piękne zdjęcia, sympatyczne postacie zagrane bardzo przekonująco i wyraziście przez dość znanych aktorów, klimatyczną, chwytliwą i bez wątpienia oryginalną ścieżkę dźwiękową, a także bardzo ładne scenografie i pełno chwytających za serce momentów. Być może to zasługa utalentowanego reżysera, odpowiedzialnego choćby za kultowego już "Supermana" czy "Zabójczą Broń", ale film naprawdę zrealizowano z rozmachem i wręcz niczego mu nie brakuje realizacyjnie. Nie jest to poziom najwyższy, ale więcej niż zadowalający. Warto dodać jeszcze, że zazwyczaj staram się doszukiwać w kinie zalet na siłę w poczuciu oddania szacunku jego twórcom. Tutaj jest inaczej, rzeczywiście jestem pod wrażeniem całokształtu produkcji, niemal wszystko dobrze tutaj moim zdaniem zagrało.