Młody prawnik praktycznie jeszcze bez licencji dostaję sprawę przeciwko wielkiej korporacji
ubezpieczeniowej.
Wygrywa. Flesze, wielkie perspektywy na życie, sukces. Ciężkie studia opłaciły się.
Rezygnuje z wszystkiego, ponieważ prawo to zepsuty zawód pewien zepsutych ludzi :)
PODSUMOWUJĄC: Samo Życie
haha. Wyjątkowo banalny filmik, bez rewelacji. Całkiem miło się jednak oglądało, plus dobra gra Matta
Damona (de Vito średnio tu wypadł), daję więc 4/10.
Heh - Ralphie nie czytałeś książki - tam wszystko jest "normalnie" wyjaśnione. Film nie dorasta jej do pięt i tu dopiero jest "Samo Życie"
predatorów i terminatorów też nie ma,mają z tego powodu nie robić filmów bo to nie będzie życiowe według Twoich standardów???
przeczytałam książkę i mogę zdecydowanie ją polecić bo jest bardzo dobrze napisano, wszystko jest wyjaśniane na bieżąco, natomiast film jak dla mnie jest beznadziejny, wszystko jest pokazane na prędce plus wiele szczegółów jest pozmienianych na niekorzyść dla filmu. osobiście wolałabym przeczytać jeszcze raz książkę niż oglądać film:)
Nie tak do końca Ralphie. Rudy Baylor młody prawnik nie dostał tej sprawy, tylko on sam tą sprawą się zajął będąc jeszcze na studiach. Myślę, że prawnicy broniący praw przedsiębiorstwa ubezpieczeniowego Great Benefit nie zdawali sobie sprawy ,że mogą trafić na tak dobrego zaczynającego prawnika i że mogą przegrać. Świadczy o tym fakcie scena kiedy to Leo F.Drummond prawnik "stary wyjadacz"reprezentujący Great Benefit prosi sędziego o to, by Rudy Baylor tuż po zdanym egzaminie końowym , jeszcze bez licencji, mógł prowadzić sprawę swojego klienta o odszkodowanie. Leo F.Drummond spodziewał sie łatwej wygranej. Mylił się. Zgubiła go rutyna i nie docenił przeciwnika. Książki nie czytałem, a film jest bardzo dobry.
Przecież sprawa była generalnie przegrana i to nie z winy Drummonda i spółki, samo Great Benefit spartaczyło robotę zatajając dokumenty etc, więc właściwie wielkiego geniusza by ich załatwić nie trzeba było, Rudy miał fart i spotkał parę przychylnych mu osób które mu pomogły paroma znaczącymi dokumentami. A sprawy mu nikt nie przydzielił, sama mu wpadła w ręce gdy miał za zadanie udzielać porad prawnych w ramach praktyki. Nie widziałem filmu, czytałem książkę i w niej wszystko jest rozsądne i logiczne.
Pretensje o banalny scenariusz należy zgłaszać do Grishama. Też mnie trochę raziło po przeczytaniu książki, że młody absolwent ogrywa na sali sądowej starych wyjadaczy, jak dzieciaków, jednak książkę czyta się pomimo tego bardzo przyjemnie. Film nic tutaj nowego nie wnosi i również nieźle się go ogląda.