Nie jestem zwolennikiem tego gatunku filmów, choć z drugiej strony jaki to gatunek? Ani melodramat, ani przygodowy a już na pewno nie komedia. Zapewne zamysłem reżysera było przedstawienie romantycznej historii z dużą ilością niezbędnej tolerancji u widza a w końcówce filmu prawdziwego "wyciskacza łez". W efekcie przy żałosnej grze aktorskiej i nędznym scenariuszu otrzymujemy prawdziwe flaki z olejem. James Franco nie jest moim ulubionym aktorem ale tu uważam, że pojechał już na maksa; gra jakby kazano mu pod karą śmierci. No chyba, ze ten film to parodia tego gatunku. Wtedy przepraszam i cofam co napisałem, bo wychodzi, że to prawdziwy majstersztyk :)
P.s. Proszę nie pastwić się nad moją opinią czy osobą bo to wyłącznie moja opinia, która jak sądzę wielu podzieli