Co mi się NIE podobało:
-Ellen Page i Jesse Eisenberg, którzy totalnie nie pasowali mi do klimatu tego filmu (Jesse juz w pierwszej scenie zniechęcił mnie do siebie poprzez pewnego rodzaju wyniosłość, ale to może dlatego, iż ciągle pamiętam go jako Marka Zuckerberga z "The Social Network"
-nie trzymająca sie kupy fabuła filmu, wiem że niektórzy widzą miłość jako wspólny mianownik tych historyjek, ale ja jakoś tego nie dostrzegłam dla mnie ten film był jakby poskładany z 4 różnych filmów
-Woody Allen, wg mnie jest lepszym reżyserem, w filmach w których nie gra. I chyba nie potrafię docenić jego poczucia humoru, satyry itp, ale np. scena przy kolacji (czy tam obiedzie), w której Jerry (W. Allen) nakłania ojca Michelangela do rozpoczęcia kariery była tak sztuczna, oklepana i sprawiała wrażenie jakby reżyser podjął ostatnią, desperacką próbe umieszczenia w filmie sceny, dzięki której mógłby reklamować film jako "komedię"
Co mnie urzekło:
-Penelope Cruz jak zwykle wspaniała, jak zwykle piękna, jak zwykle niezastąpiona i to ona nadawała temu filmowi uroku, szkoda tylko, że miała tak niewielkie pole do popisu.