Mój ulubiony film z Carreyem. Bardzo smutny a jednocześnie optymistyczny. Zrobił naprawdę ogromne zamieszanie w moim umyśle, gdy go oglądałem pierwszy raz, tym bardziej że odebrałem go bardzo osobiście. Przypominam nieco głównego bohatera, a Clementine przypomina kobietę, z którą kiedyś się spotykałem...
Tylko co za idiota zrobił takie tłumaczenie tytułu?? Przecież mnóstwo ludzi od razu zrezygnuje z oglądania, bo będzie myślało, że to jakaś kolejna głupawa romantyczna komedia...
Tytuł jak na walentynkowe szaleństwo, ale dobrze oddaje sens filmu.... Arcydzieło!