Nie lubię komedii Todda Philipsa, nie rozumiem szumu wokół jego filmów i aplauzu wobec przeciętnego „Kac Vegas”. Tym większe zaskoczenie, że jego nowy obraz zwyczajnie mi się podobał.
Sam pomysł na film, sprawiający wrażenie żywcem wyjętego z „Planes, Trains & Automobiles” Johna Hughesa (nawet aparycja postaci podobna) obudowany został niezbyt wyrafinowanymi żartami, lecz na szczęście dość stonowanymi, by nie poczuć przesytu głupotą.
Jest to więc całkiem zabawna komedia w konwencji kina drogi, z niezłymi dialogami i fajnym aktorskim duetem. No i Galifianakis choć wciąż aktorsko szarżuje, porzuca głupawą manierę odgrywania totalnego imbecyla cierpiącego na ADHD (przynajmniej jest lepiej niż zwykle). Nieźle…
Moja ocena - 5/10