Najgorszy film Aronofsky'ego jaki widziałem... Biedny pokrzywdzony przez życie Wrestler (broń Boże zapaśnik<lol2>) , któremu jedyną pociechą w życiu jest jego pasja dowiaduje się pewnego dnia, że musi przerwać karierę po poważnym zabiegu serca z uwagi na niebezpieczeństwo zawału. Łzy same cisną się do oczu... Nasz sportowiec udaje się w takim razie do dziwki, żeby się z nią podzielić swoimi obawami. A ta jakże urocza podstarzała pani z osobowością, której głębi pozazdrościła by niejedna koleżanka po fachu "przekonuje:" naszego wielkoluda, że powinien porozmawiać z córką... Szkoda mi słów...
Film jak dla mnie okropnie nuudny... Niestety ale perypetie tego człowieka (przez 89% kadr widzimy tylko jego i w zasadzie nikogo innego) nie przypadły mi do gustu. O wiele bardziej poleciłbym Człowieka ringu albo Za wszelką cenę. Pseudo dramatyzm uskuteczniany w Zapaśniku mnie nie poruszył.
Jest to tylko moja opinia i bardzo proszę wszystkich fanów o cierpliwość w odpowiedziach.
Jak dla mnie jest to genialny film o przemijaniu. Wcale nie nudny, obejrzałem go już kilka razy i chętnie ponowie seans. Tak poza tym najlepsze dzieło Aronofsy'ego jak dla mnie, a Mickey Rourke i Tomei kapitalni w swoich rolach!!!
Savolta, mysle ze nei do konca dobrze zrozumiales ten film, moze wynika to z tego (tak odbieram twoj post), ze jakos z góry byles juz uprzedzony co do tego filmu.
Myślę, że dzieli nas po prostu różnica gustów. Jednak gdzieś jest granica - wynoszenie tego filmu ponad requiem for a dream jest moim zdaniem nieporozumieniem. Podobnie jak ocena Tomei, która przez większość swojej "roli" w tym filmie tylko machała cyckami jej kwestie można policzyć dosłownie na palcach...
Co do kolegi poniżej: myślę, że ten film nie jest trudnym do strawienia widowiskiem, które zrozumieć może jedynie nieprawdopodobnie wnikliwy widz. Prosta historia człowieka "zmęczonego życiem" (które w zasadzie sam doprowadził do takiego stanu), niekochanego sportowca u schyłku kariery, będącego cieniem dawnego siebie. Gdyby nie Rourke to naprawdę byłoby słabo....
Nie poruszyła mnie historia tego człowieka, ponieważ choć życiowa (nie można jej tego odmówić) jest to opowieść o głupcu. Gorycz i beznadziejność swojej sytuacji, którą tytułowy zapaśnik ma wypisaną na twarzy zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie. Mógł przecież wykorzystać swoje 5 min i np otworzyć jakiś biznes, który pozwoli mu się ustatkować na starość, ale on wolał przećpać i przepuścić swoją spokojną starość w klubach ze striptizem. Jego wybór oczywiście, ale właśnie on gubi jak dla mnie podstawowe założenie filmu. Przez całe swoje długie życie nie poznał nikogo wartościowego. W zasadzie jedyną osobą, do której może się zwrócić jest podstarzała prostytutka... Przecież każdy normalny człowiek ma choćby jedną osobę, z którą może pogadać o problemach. Wyjątkowo nieobrotny i nieudolny staruch ot cały morał jak dla mnie. Jedyne uczucie, które we mnie budzi to litość. Moja osobista interpretacja: "jak sobie pościelisz tak się wyśpisz" chodziło chyba o coś innego jak wiadomo stąd ma niska ocena.
Może i to róznica gustu...
W pełni się zgadzam z tym co napisałeś powyzej i... to jest własnie taki film, wg mnie film o zyciu, o ludzkiej tragedii / problemie/ lub nawet głupocie nieumiejętnego pokierowania swoim losem. Stwierdzenie ze jest lepszy niż 'Requiem..." jets grubo przesadzone.
Ja czasem lubie oebrjzec film bez wielkich fajerwerków, bez jakiś dorgich efektów specjalnych... taki przyziemny, prosty film o tym co kazdego z nas moze kiedys spotkac
nie, nie, nie! dlaczego słabość filmu,ba (!), słabość postaci (tytułowej) postrzegasz przez pryzmat jego historii?? w takim wypadku "wściekły byk"/"taksówkarz" powinny być również marnymi filmami, bo w nieprzyjemny sposób opowiadają nudne historie życiowych przegrańców? właśnie na tym polega artyzm kina.żeby na widza wpłynąć w określony sposób, abyś i ty i ja poczuł, że to wszystko jest takie nijakie w tym szarym życiu. to jest takie..prawdziwe. Rozejrzyj się dookoła i zobaczysz, że większość ludzi nie umiało wpłynąc na swoje życie tak jakby sobie chciało
no wiec właśnie... Skoro to jest takie nijakie i na dodatek powszechne to czy jest to dobry materiał na film?? Życiowych przegrańców jest masa ale czy ich historia jest na tyle wciągająca i zawiera dość wyszukane przesłanie aby nie być zawiedzionym po seansie? Otóż na pewno w niektórych przypadkach tak. Wracając jednak do zapaśnika mogę stwierdzić ponownie, że historia tego człowieka (pomimo naprawdę dobrej kreacji) sama w sobie nie ma nic wyjątkowego. Nadaje się na jakąś wzmiankę w wiadomościach ale od razu film? Przykro mi, ale nie dostrzegam tego rodzaju artyzmu... Szanuje jednak zdanie innych nie narzucam swojego. Wiem, że macie własne zdanie tym bardziej, że widzę, że potrafisz przytoczyć konkretne argumenty. Różnica między nami wynika tylko i wyłącznie z gustu. Choć nie wiem czy można porównywać Raging bull z Zapaśnikiem (De Niro to po prostu cholerny wirtuoz scenariusz też jest naprawdę dobry, ogólnie stawiam film o klasę wyżej niż zapaśnika. Jedne z najlepszych filmów Scorsese).
Zgadzam się z Tobą całkowicie. To film jednego aktora i gdyby nie genialna gra Mickey'a coś czuję, że ten film byłby zupełnie niezauważony...
Tylko, że właśnie dlatego, że jest to opowieść o głupcu - jest z tego film. Gdyby bohater żył mądrzej, nie byłoby historii. Jego desperacja, jego rozpacz, jego nieudolne próby nawiązania jakiegoś kontaktu z ludźmi (córka, kobieta) mnie poruszają, choć oczywiście mogą też złościć. Bardzo dobry film. Zakończenie znałam już w połowie filmu, ale w sumie nie widzę innego logicznego rozwiązania historii tego bohatera.