Przede wszystkim - durnowaty scenariusz, kolejny, w którym choroba głównego bohatera (tu - kobiety) jest jedynym węzłem dramaturgicznym. Następnie - postacie, wspinający pod się pod czterdziestkę aktorzy, grający nastolatków z ich niemądrymi pogaduszkami, zakochaniami i zachowaniami, Na koniec - wszystko zatrzymane na etapie kina lat 70-tych, włącznie z niemal amatorską grą aktorów. Film słodki jak bakława. "Trójka" z litości