Myślałem, że po prostu mam do niego sentyment z dawnych lat. Ale obejrzałem dziś cały, uważnie, od początku... i stwierdzam, że jest do pewnego stopnia i momentu całkiem prawdopodobny psychologicznie, ma przemyślany scenariusz (wydaje się wręcz jakby był adaptacją;), jednym słowem jest znacznie lepszy od większości podobnych bzdurek.
Oczywiście – w swojej klasie.
I wcale nie chodzi tylko o Alicję „Słodki Pączuś” Silverstone, choć bez niej to nie byłoby to samo. Ze wszystkich względów. Także jej niewątpliwego talentu (jest pod niektórymi ciekawszą lolitką, niż niejaka Dominique Swain) ;D