Tak na dobrą sprawę jest to film sensacyjny. Reporter przypadkiem wplątuje się w sam środek handlu bronią. Jakichś rewolucji, a i pewnie wielkiej polityki. Jego znajomi orientują się, za z jego nagłą śmiercią kryje się jakaś tajemnica. Coś jest nie tak. Próbują dociec prawdy.
Piękne zdjęcia. Świetny Nicholson, śliczna Maria Schneider. A mimo to kolejny film Antonioniego z którego wionie koszmarną nudą. Chyba jestem za głupi, bo nie potrafię pójść za emocjami Antonioniego. I nie chodzi mi o długie ujęcia. Służą one do budowania emocji. Tymczasem u Antonioniego te kadry są dla mnie emocjonalnie puste.
Nie wiem, czy to moja tępota, zamysł reżysera, czy co innego ale np scena policyjnego pościgu winna być emocjonująca. Tymczasem mnie nie obchodzi, czy go złapią.
Gdy zaaferowana żona Nicholsona biegnie by go zidentyfikować, też już w zasadzie mnie to nie obchodzi, jaki będzie rezultat.
W tym filmie bardziej chodzi o treść - dylematy egzystencjalne, to zawsze X muzie nie wychodziło, podobnie jak tematyka metafizyczna...
ogólnie kinematografia nie najlepiej nadaje się do takich tematów, tu widać ewidentnie przewagę literatury, prozy psychologicznej nad kinem.
Wiem, że chodzi o treść. Próbowałem pokazać, że tak, niestety działa na mnie sposób narracji Antonioniego. Film sensacyjny, a wydarzenia pokazane w jakiś beznamiętny sposób. Bohaterowi policja depcze po piętach, a ja łapię się na tym, że mnie w zasadzie to nie obchodzi. Po prostu nie potrafię wniknąć w psychikę bohatera. W żaden sposób nie potrafię odczuwać wraz z nim. Identyfikować się.
Trzeba będzie wrócić do filmu za jakieś dwa lata.
Ja na tym filmie siedziałem jak na tureckim kazaniu. Dopiero jak poczytałem trochę o nim, to zacząłem bardziej go "czuć"... generalnie to nie jest kino 'rozrywkowe' a raczej takie kontemplacjne. Jednak niektóre sceny raziły dłużyzną.... i ja w tym sztuki nie widzę.
Cóż, obecna kultura sprawia, że większość nudzi się na Bergmanie, nigdy nie przebrnie arcydzieła Prousta, nie zrozumie "Czarodziejskiej Góry", uśnie na Fellinim. Akcja, tempo, potok krótkich, zdawkowych zdań - to wszystko.
ElComandante - błądzisz i spłąszczasz. Nuda jest nudą i nie warto do tego dorabiać ideologii tylko dlatego, że film zrobił znany reżyser.
Np. "Siódma pieczęć" Bergmana uważam za udany dobry film, mimo że tam akcja nie jest wartka. A Tomasz Mana za jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku. I co Twoja teoryjka legła w gruzach.
"Siódmą pieczęć" uważasz za udany film - dobre :) Ja mam inne podejście do sztuki, a za takowy film i nie tylko ten można uznać wiele dzieł Antonioniego {w odróżnieniu od 90% filmów jakie kiedykolwiek powstały}. To nie sztuka ma dorosnąć do człowieka, ale człowiek do sztuki. "Zawód reporter" to niuanse, gra z widzem, specyficzny dla Antonioniego montaż.
Zacytuję: "Tempo opowieści jest wręcz powolne. Będąc przyzwyczajonym do współczesnych opowieści z szybkim montażem i drapieżnymi zdjęciami, potrzeba chwili, aby docenić ten sposób filmowania. Dzisiaj taki typ narracji spotyka się już prawie wyłącznie w kinie niezależnym, które nie dysponuje wielkimi nakładami finansowymi. Dzisiaj byłoby już mało prawdopodobne by taki film mógł powstać."
W związku z tym masz jeszcze szansę. Ja do Prousta podchodziłem 4 razy :)
ElComandante - ahhh. Powiem tak: po seansie "Zawód reporter" czułem rozczarowanie, mimo że kilka dialogów uważałem za świetne. Później przeczytałem recenzję Z. Kałużyńskiego i film bardziej zacząłem cenić.... fakt - pewnych rzeczy tam nie doceniłem - jak choćby to, że to jest dramat egzystencjalny. Mimo wszystko, mam wrażenie że można byłoby skrócić film o 30 minut bez strat dla niego.
Do Prousta raz podszedłem i poległem. Zacząłem od "W stronę S..." teraz planuje zacząć od innej części, w najnowszym przekładzie chyba M. Tulli. Może to jest sposób na Prousta :) Pożyjemy zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie.
@ElComandante
Cytat: "Zawód reporter" to niuanse, gra z widzem, specyficzny dla Antonioniego montaż. " Wybacz, ale to jest lanie wody. Bo wypadałoby rozwinąć jaka gra z widzem i jakie niuanse? Tempo opowieści powolne. Ale wiele nowszych filmów również ma powolne tempo i powolny montaż.
Im dłużej siedzę na filmwebie, tym bardziej w mojej głowie rodzi się podejrzenie, że niektórzy snobują się na znawców kina. I uważają film za dzieło sztuki z dwóch powodów.
1 bo akurat fil rzeczywiście mu się spodobał i ponieważ jest dziełem utytułowanego reżysera uważa się za znawcę i konesera sztuki. I wcale nie uważa za stosowne wykrztusić jednego sensownego zdania, co w zasadzie ten film czyni wyjątkowym. Poza nagrodami i osobą reżysera.
2 powód jest taki, ze akurat film jest utytułowany więc arcydziełem jest.
Dzieło sztuki wcale nie musi się podobać. Może odpychać, nudzić. Wcale nie musi wzbudzać ochów i achów. Inaczej nie byłoby rozwoju sztuki. Co innego zachwycało w latach 70, a co innego w 80. Zmienaiją się kanony piękna. Zainteresowania twórców.
Może właśnie to jest coś oryginalnego w kinie? Nieidentyfikowanie się z bohaterem? Z reguły reżyser stara się, by widz się z bohaterem identyfikował, skoro tu jest odwrotnie, to należy zastanowić się, co jest tym celem. Odpowiedzi może być wiele. Czy np. w ,,Powiększeniu" istotna była sprawa kryminalna? Oczywiście nie, jest to właściwie marginalne. Dużo większe znaczenie miało ukazanie charakteru bohatera, jego przedmiotowe traktowanie modelek. Tutaj również trudno się z takim fotografem identyfikować. A jak jest w ,,Zawodzie Reporter"?.
Pozdrawiam
Antonioni to trochę taki Coelho kina. Sprawny technicznie, ale tak banalny, że aż śmieszny.
@ kyle_reese ja do "W stronę Swanna" też podchodziłem kilka razy - pierwszy raz jeszcze w liceum :) Tak samo miałem z "Czarodziejską Górą" - dwa podejścia, zachwyt i trzy szczegółowe, powolne zapoznania się z dziełem
@pirks4 to nie moje słowa drogi priks, ale jak może nie zwróciłeś uwagi cytat z recenzji jeszcze bodaj Zygmunta. Jeśli się jednak piszesz to możemy cały film rozważyć scenie z badaniem planów, rodzajów ujęć, użytych obiektywów, gry aktorskiej, itd.
@Niskobudzetowy - bez przesady.