Jutro wbijam do kina. Oczywiście nie na Zenka, ale na Dżentelmenów. Trzeba uważać, żeby sal nie pomylić. A potem tak gdzieś do połowy marca omijam kina szerokim łukiem. Bo jeszcze, nie daj Boże, przez przypadek trafiłbym do sali, w której będą grali 365 dni, Zenka, albo Bad Boy'a i trauma na całe życie.