Tymczasem w gabiencie pełniącego obowiązki prezesa TVP (tak, to ten od słitfoci zrobionej w Kijowie z oponami)...
- Słuchaj! Ty będziesz robił dziadowskie oszczędności na sto - dwieście tysięcy, żeby nas byle łajza z kontroli wzięła za tyłek! Więc wbij sobie w ten twój oszczędny, kierowniczy, filmowy łeb: pieniądze należy zdobywać legalnie, a nie lewymi kombinacjami! Ten twój sznurek z drona może sobie fruwać za ćwierć ceny z twoją żoną, a my, zapamiętaj sobie to, wynajmiemy drona na dziesięć godzin za pełną stawkę godzinową od instytucji. "Dziesięć godzin" - słownie.
- Ale to jest kilkaset tysięcy!
- Zapłacimy, zapłacimy! Film zrobi na zlecenie instytucja i zapłacimy. Rachunki mam z TVP na dwieście osiemdziesiąt tysięcy - zapłacimy. I nie sprzedamy Zenka żadnemu dystrybutorowi nawet Netflixowi za milion!
- To znaczy nie chcesz zarobić?
- Powiedz mi po co jest ten film?
- Właśnie, po co?
- Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten film? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest film na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym filmem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest film społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zniknie z dystrybucji, do wiosny na świeżym powietrzu i co się wtedy zrobi?