Niepodobał mi się jego nierealizm (czy da się bez problemu rozerwać ręke na pół, bez większego wysiłku??) Po za tym strasznie mało tych żywych trupów w tym filmie było. Zaledwie garsta i wciąż te same pojawiały sie na ekranie. Ocena 7/10.
Moim zdaniem właśnie brak realizmu był największym błędem tego filmu. Można trochę nagiąć pewne rzeczy, ale tutaj wyszło to jak w Van Helsingu, np.
1. Kiedy zombie z głową na jakimś flaku gryzie Manolete: raz, że jakim cudem tak idealnie trafił ofiarę, nawet gdyby był Einsteinem ze zdolnościami manualnymi Rodneya Moolena potrzebowałby na to przynajmniej 50 prób; dwa że mózg nie miał połączenia z rdzeniem, więc nawet trup nie mógł być nadal "żywy" - poprzez odcięcie głowy unicestwi się go (przyjmijmy, że głowa wisi na rdzeniu: wtedy by trupa sparaliżowało); po trzecie po co trupowi żreć skoro i tak nie ma połączenia z żołądkiem (chyba że głowa wisiała na przełyku); powiedzmy że do samej ofiary trup trafił po instynkcie bądź zapachu;
2. Doskonale wyszkoleni żołnierze dają się za każdym niemal razem podejść jak ostatnie dupy (tu przykład Manolete): na otwartym terenie wrogowie pojawiają się z nikąd; tutaj kolejnym przykładem jest scena kiedy Asia Argento (nie pamiętam imienia bohaterki) rani opóźnionego gościa strzelając do trupa za jego plecami: po co ryzykowała ten strzał, skoro trupy są powolne, byli na wolnej przestrzeni itd.? - nie lepiej było po prostu się wychylić i spokojnie strzelić tylko takie bohaterskie bohaterskie pozycje wynajdywać ryzykując zranienie kumpla?
3. To doskonałe strzały. Cholo i inni posłyugiwali się swoimi brońmi niemal bezbłędnie: ale to mankament chyba wszystkich części o żywych trupach.
4. W pierwszej scenie gdy ludzie najeżdżają miasteczko opanowane przez nieumarłych w poszukiwaniu zaopatrzenia "przywódca" żywych trupów łapie jednego za głowę. Wtedy przejeżdża jakiś gość na motocyklu i serią z karabnu mu ją odstrzela. Ciekawe jak tak idealnie wymierzył w pełnej jeździe, do tego po ciemku i tak, aby nawet nie drasnąć "przywódcy".
5. Czemu, skoro trupy są powolne, ludzie np. w Fiddlers Green od razu po ich dostaniu się do środka zostają dopadani i masakrowani? Raz, że odsunęliby się od drzwi od razu gdy banda trupów przy nich stanęła, dwa, że nawet gdyby zareagowali już po wtargnięciu, i tak z łatwością by uciekli na tak dużej przestrzeni.
6. Niezłym myślicielem był "przywódca" trupów, skoro jakimś cudem wiedział, kto za tym wszystkim stoi - od samego początku polował właśnie na Fiddlera(nie wiem czy dobrze piszę to nazwisko) i po jego załawtieniu wycofał się ze swoją bandą.
7. Beznogi trup, który łapie się po drabinie i po niej wspina przy przejeździe przez most (a jego sprawnym kolegom się nie udało?).
8. Gdy trup ma zabić - jest groźną bestią z którą człowiek nie ma szans - gdy scenariusz tego nie przewiduje - dziwnym trafem posiada niską wartość bojową (i to akurat odnosi się do wszystkich części).
9. .... eh, i po co?
W poprzednich częściach cyklu realizm był znacznie wyższy, przez co łatwiej było widzowi wczuć się w atmosferę. Tutaj takie buraki może są atrakcyjne czy efektowne, ale jakoś wytrąciły mnie z klimatu.