Bardzo satysfakcjonujący film. Romero stworzył film, który nie tylko jest kolejną odsłoną opowieści o zombie, lecz zarazem jest bardzo trafnym i aktualnym komentarzem do sytuacji na świecie, naświetlającym współczesne lęki i ostrzegający przed tym, do czego niewłaściwa walka z nimi może doprowadzić.
Na głównym planie mamy typową opowieść, jaką znamy z niejednej komputerowej strzelanki. Grupa osób kontra inni ludzie i zombie. Celem jest ocalenie niewinnych i likwidacja wszelkich niebezpiecznych typów. Wszystko to podane w krwawym sosie z parujących wnętrzności i rozpływających się mózgów.
Jednak w tle mamy niezwykle sugestywny, choć zbudowany na prostych i znanych elementach świat. Oto chodzące umarlaki, które przerażały w poprzednich filmach faktem, że byli to ludzie zredukowani do zwierzęcych, drapieżczych instynktów, tutaj zaczynają ewoluować. To już nie są dzikie zwierzęta, lecz istoty obdarzone inteligencją; być może niewielką, ale jednak. Z drugiej strony mamy ludzi w pełni żywych. Często jednak trudno jest ich odróżnić od swych umarłych kuzynów. Ich okrucieństwo wobec siebie nawzajem i wobec zombie jest przeogromne. Dodatkowo ludzie ludziom gotują straszliwy los tylko po to, by samemu żyć bezpiecznie i wygodnie. Romero jest pesymistą. Pokazuje, że zagrożona, nasza cywilizacja runie niczym dom zbudowany z kart. Ludzie zamiast trzymać się swej ludzkości, humanitaryzmu, wolą dziką zabawę i barbarzyństwo. Dopiero całkowity upadek jest dla nich odskocznią do budowania nowego, czy jednak na pewno lepszego, społeczeństwa.
Dla mieszkańców oblężonej cywilizacji, Romero ma jedną radę: uciec, uwolnić się od ludzi i zacząć żyć prawdziwie z dala od nich wszystkich. Pesymistyczne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Takie jednak są wszelkie antyutopie.